Poranek w
obozie był pogodny. Słońce leniwie sunęło po nieboskłonie,
wypuszczając pierwsze ciepłe promienie, które rozświetlały cały
plac. Była 6:45 kiedy Chejron wdrapał się, a właściwie wjechał
na swoim wózku inwalidzkim na Wzgórze Herosów i zobaczył
siedzącego tam Percy'ego. Ten kiedy tylko usłyszał poruszenie na
trawie obejrzał się.
- O...
Chejron... Dzień dobry.
- Percy? Co ty
tutaj tak wcześnie robisz, znając ciebie myślałem, że się
spóźnisz...
- Nie mogłem
spać... Nie mogę się już doczekać tego spotkania.
-
Chejronieeee... Chejronieee... - doszedł ich krzyk satyra biegnącego
w ich kierunku – Nie ma Percy'ego w... - nie dokończył
dostrzegając chłopaka wstającego z trawy – Percy tu jesteś tak
się martwiłem... Myślałem, że wyszedłeś z obozu... Szukałem
cię...
- Szukałeś
mnie? Dlaczego? Stało się coś?
- To przez
łączę empatyczne. Odczuwam twoje emocje pamiętasz? A twoje są
jakieś dziwne... A tak w ogóle co wy tutaj robicie?
- Za chwile
wyjeżdżamy – odpowiedział mu Chejron.
- Wyjeżdżacie,
ale dokąd? Dlaczego? Gdzie? Po co?
- Mamy do
załatwienia pewne sprawy – tu spojrzał sugestywnie na Percy'ego.
- Jadę z wami
– oznajmił pewny siebie satyr.
- Ale Grover...
- nie dokończył Percy.
- Jestem
opiekunem i kiedy ty gdzieś wyjeżdżasz muszę jechać z tobą,
koniec i kropka.
- Dobrze
pojedziesz Grover, idź szybko się przebierz – powiedział do
niego centaur. Grover usłyszawszy to szybko pognał by się przebrać
i nie minęło 5 minut, a on już do nich wracał starając się
szybko kuśtykać na Wzgórze, aczkolwiek kule dzięki którym się
poruszał nie umożliwiały mu tego.
- To gdzie
jedziemy? - zapytał, gdy już wdrapał się na górę.
- Najpierw po
Sally, a następnie do Atlanta City – gdy skończył mówić
podjechał do nich mini bus kierowany przez Argusa, do którego zaraz
wszyscy wsiedli i ruszyli w drogę. Podróż do mieszkania pani
Jackson bardzo szybko minęła, gdy tylko samochód podjechał pod
jej klatkę ta wyszła z niej i wsiadła szybko się witając i
siadając na jednym z wolnych miejsc.
- Percy
kochanie – powiedział tuląc syna – wszystko z tobą dobrze?
- Tak mamo –
oznajmił odpowiadając na uścisk – wszystko ok.
- Dzisiaj
poznasz siostrę – powiedziała starając się powstrzymać
napływające do oczu łzy.
- Tak, bardzo
się cieszę na to spotkanie – posłał matce promienny uśmiech.
Grover, który
przysłuchiwał się wymianie zdań między matka a synem bardzo się
zdziwił.
- To ty masz
siostrę? - zapytał z niedowierzaniem.
- Tak, a
dokładniej bliźniaczkę. Zostaliśmy rozdzieleni, gdy byliśmy
mali.
Podczas reszty
podróży do Atlanta City już nikt się nie odezwał pomijając
pojedyncze słowa i nic nie wnoszące zdania. W trakcie jazdy Sally
podała Argusowi adres na jaki ma jechać i wróciła na swoje
miejsce cicho rozmawiając z Chejronem. Zbliżając się do miejsca
docelowego Grover zaczął się kręcić na swoim miejscu niespokojny
jakby coś miało zaraz na niego wyskoczyć.
- Grover co
jest? - zapytał zaniepokojony Percy.
- Wyczuwam
potwora, całkiem mocnego potwora i to gdzieś niedaleko –
oznajmił, gdy Argus parkował już przed kancelarią. Gdy tylko się
zatrzymał wszyscy wyszli z mini busa rozglądając się, ale nic nie
zauważyli.
- Może się
pomyliłeś? - zapytała niepewnie Sally.
- Nie na pewno
nie. Jest gdzieś blisko – rozglądał się na boki aż wreszcie
zauważył w oddali poszukiwanego stwora, a także dwoje młodych
ludzi, którzy przed nim uciekali kierując się w stronę dębu –
Patrzcie - powiedział wskazując w lwa – mówiłem, że coś
groźnego – powiedział ze strachem w głosie. Reszta z zebranych
popatrzyła we wskazane miejsce i wstrzymała oddech.
- To lew
nemejski, cholera – powiedział Chejron – ale kto tam... No nie
to chyba oni... Oriana i ten chłopak, o którym mówił Mroczny...
- Co takiego –
wykrzyknął Percy przyglądając się jak lew próbuje zaatakować
jego siostrę – idę im pomóc.
- Nie Percy
zaczekaj i tak żadne ostrze nie zrobi mu krzywdy, stój i patrz... -
oznajmił twardo Chejron. Kiedy tylko Percy spojrzał ponownie na lwa
ten mocował się z wbitym pazurem we pniu drzewa.
- Oni są... -
zaczął Grover.
- Nieźli –
dokończył oniemiały Percy.
- Tak są
bardzo dobrze zgrani – ocenił ich Chejron przyglądając się jak
chłopak odpiera ataki lwa, a dziewczyna siłuje się z pazurem.
- Może
jednak...
- Nie... Stój
Percy – złapała go za rękę Sally wpatrując się z coraz
większymi obawami w dziejące się przed nią sceny. Kiedy lew
został zraniony i odrzucił Orianę na ziemię Sally ścisnęła
mocniej rękę syna. Chłopak mimo prób zatrzymania wielkiego kota
również został odrzucony na bok, a lew już przypierał do ziemi
dziewczynę. W tym momencie wszyscy wstrzymali oddech jednak
zobaczyli, że chłopak już biegnie z ułamanym mieczem i wbija go w
lwa, który rycząc wściekle rozsypuje się pozostawiając kawał
swojej skóry.
- Jak im się
udało, przecież żadne ostrze... - mamrotał Grover.
- Nie widziałeś
momentu w którym Oriana rozcięła skórę lwa na boku jego własnym
pazurem? - zapytał go Chejron poprawiając się na swoim wózku –
muszę przyznać, że chyba nikt by na to nie wpadł, to był bardzo
dobry pomysł.
- Oni byli
niesamowici – oznajmił z uznaniem Percy wciąż wpatrując się we
wspomnianą dwójkę, która zbierała się z ziemi.
- Niezłe
trofeum mają... Skóra lwa nemejskiego – wymruczał z uznaniem
Grover widząc jak chłopak zarzuca ją na plecy dziewczyny a ta
zmienia się w marynarkę – To ta skóra się zmienia?
- Tak
dopasowuje się do aktualnych potrzeb nosiciela – uświadomił go
centaur.
- Super –
westchnął z uznaniem satyr – czyli to jest twoja siostra? Z
resztą co ja się pytam jesteście jak jedna kropla wody w morzu od
razu widać podobieństwo.
- Tak –
odpowiedział Percy nie będąc w stanie powiedzieć nic więcej.
- Ona jest
ranna – odezwała się do tej pory milcząca Sally.
- Tak widziałem
– przyznał jej rację Chejron – na szczęście pazury lwa
nemejskiego nie zawierają w sobie trucizny. Wszyscy w milczeniu
przyglądali się idącej w ich stronie dwójce nastolatków. Po
chwili doszedł do nich Mark Brown, a także pan Yans, notariusz i
przywitał się z nimi. Odwrócili się słysząc kroki za plecami i
dostrzegli idących nastolatków.
Wow, niezła akcja, wiedziałam, że Oriana jest mądra, Chris też się spisał, anim Percy by się ruszył, nasza dzielna dwójka już dawno by odpoczywała.
OdpowiedzUsuń