Bądź niczym bijące źródło,
nie zaś jak staw,
w którym zawsze stoi
ta sama woda. - Paulo Coelho

sobota, 23 sierpnia 2014

12. Posiedzenie bogów.

W tym roku przesilenie letnie wypadało 21 czerwca. Tego dnia na Olimpie jak każdego roku odbywało się zebranie, czy też zgromadzenie głównych bogów olimpijskich. Brakowało tylko jednego, a mianowicie Dionizosa.
- A ten gdzie się podziewa... - mruknął zamyślony Zeus, bóg piorunów i pan niebios. Był to postawny mężczyzna o szarych oczach i czarnych włosach.
- Nie możemy zaczynać bez niego? - zapytał lekko poddenerwowany Ares mający zamiast oczu dwa krwisto czerwone płomienie zasłonięte okularami przeciwsłonecznymi i włosy w kolorze takim jak Zeus.
- Przecież wiesz, że muszą być obecni wszyscy bogowie – odparła Atena, piękna bogini strategii i mądrości o czarnych jak smoła włosach i bystrych szarych oczach.
- Nie możemy od tak rozpoczynać posiedzenia gdy brakuje jednego z nas – dopowiedziała kobieta o długich falowanych brązowych włosach i tego samego koloru oczach. Była to bogini małżeństw, domostw i rodziny, a na imię jej było Hera.
- Może Dionizos wypił za dużo wina – zaśmiał się blond włosy muskularny młody mężczyzna o niebieskich niczym letnie niebo oczach.
- Apollo, przecież wiesz, że Dionizos nie może pić wina – zganiła go piękna młoda kobieta o kasztanowych związanych w luźny warkocz włosach i srebrnych niczym blask księżyca oczach, siostra bliźniaczka Apolla, Artemida.
- Może coś się wydarzyło w obozie? - podsunęła pomysł kobieta wyglądająca na najmłodszą w zebranym towarzystwie, która w miejscu gdzie powinny znajdować się oczy miała jasne ciepłe płomienie i długie brązowe włosy. Była to Hestia bogini ogniska domowego.
- W obozie? - zdziwiła się bogini miłości i piękna piłując swoje długie i zadbane paznokcie. Afrodyta bo tak miała na imię była piękną kobietą, która potrafiła w każdej chwili zmienić swój wygląd.
- Przecież on nawet nie lubi tego całego obozu herosów – mruknęła kobieta w średnim wieku ubrana w długą suknię przeplatana kłosami pszenicy którymi w obecnej chwili się bawiła. Kobieta ta była boginią rolnictwa i roślin o imieniu Demeter. Miała piękne lśniące hebanowe włosy i brązowe oczy.
- Może i nie lubi ale gdyby nic się nie wydarzyło pewnie byłby tu z nami – zabrał głos wysoki muskularny mężczyzna o bursztynowych oczach i ciemnobrązowych włosach. Był to bóg kowali, ognia i złotników, który zwał się Hefajstos.
- Zamiast gadać byście to sprawdzili i mielibyśmy to z głowy – mruknął jakby do siebie ponuro wyglądający mężczyzna o czarnych oczach i tego samego koloru włosach, pan podziemi o imieniu Hades.
- Musiało wydarzyć się coś, co zatrzymało Dionizosa w obozie, inaczej na pewno już by tutaj był – dodał Hermes, boski posłaniec o niebieskich oczach i czarnych włosach. Był on bogiem dróg, podróżnych, kupców, złodziei oraz handlu.
- Sprawdźmy to – odezwał się dotąd milczący muskularny mężczyzna w średnim wieku o czarnych jak smoła włosach i oczach w kolorze morskiej zieleni, bóg mórz, koni i huraganów, Posejdon – Droga Iris czy zechciałabyś pokazać nam co obecnie dzieje się w obozie herosów – gdy tylko wymówił swą prośbę przed zebranymi bogami ukazała się tęcza, a na niej powstał obraz przedstawiający wydarzenia, które rozgrywały się w tej samej chwili w obozie półbogów. Obraz przedstawiał polanę, na której zebrali się wszyscy obozowicze. W centrum uwagi była dziewczyna ubrana w punkowe ciuchy, zaraz obok niej stał Chejron, Dionizos i jasnowłosa dziewczyna, Annabeth. Natomiast naprzeciwko niej stała dziewczyna o czarnych włosach, a koło niej Percy i chłopak o ciemnobrązowych włosach.
- A tam co się dzieje? - zapytała Artemida przyglądając się ukazanemu obrazowi. Jakby na zawołanie projekcja zamigotała i bogowie usłyszeli głosy.
- Jak się nazywasz? Pamiętasz kim jesteś? - usłyszeli głos Chejrona.
- Jestem Thalia Grace, córka Zeusa – odpowiedziała dziewczyna w punkowych ciuchach.
- Thalia? - zdziwiła się Hera – Przecież... Zeusie?
- Tak to ona – odezwał się Zeus wpatrując się w obraz, który przedstawiał jak jasnowłosa dziewczyna rzuca się na córkę boga piorunów by ją przytulić. Wszyscy bogowie w milczeniu przyglądali się wydarzeniom, które mają obecnie miejsce w obozie. Po chwili obraz ponownie zamigotał pokazując jak punkowa dziewczyna wstaje z ziemi i wpatruje się w stronę nowych obozowiczów. Bogowie również spojrzeli na dwójkę herosów stojących obok Percy'ego.
- Czy ona nie jest podobna do Percy'ego? - zapytał Hermes – Posejdonie?
- A wy co za jedni? - dało się usłyszeć głos Dionizosa, boga wina, szaleństwa, teatru i roślinności..
- Dionizosie, przecież ci mówiłem, że siostra Percy'ego się odnalazła, a wraz z nią kolejny heros – powiedział Chejron.
- Odnalazła się... - powiedział zaskoczony Posejdon wpatrujący się w projekcję bogini tęczy.
- Co takiego? Nie mówiłeś, że masz jeszcze córkę – zwróciła się do niego Atena.
- Kolejny dzieciak Posejdona – mruknął z obrazu Dionizos.
- Nie wiedziałem czy jeszcze kiedykolwiek się odnajdzie – usprawiedliwiał się bóg mórz.
- Odnajdzie? - zapytał zdziwiony Zeus wpatrując się otwarcie w brata.
- Zaginęła zaraz po urodzeniu – odpowiedział Posejdon nadal wpatrujący się w obraz szeroko otwartymi oczami, który w tej chwili przedstawiał jak jasnowłosa dziewczyna imieniem Annabeth podchodzi do jego odnalezionej córki.
- Ty jesteś... siostrą Percy'ego? - zapytała ją.
- Tak. Jestem Oriana Jackson. Córka Posejdona - spojrzała na chłopaka stojącego zaraz obok niej.
- To jest... - nie dokończył swojej wypowiedzi Hefajstos, który przyglądał się przedstawionemu obrazowi wydarzeń z obozu.
- A to jest Christopher Lynch – odezwała się z obrazu czarnowłosa.
- Syn Hefajstosa – dodał chłopak.
- To twój syn? - zapytał Apollo spoglądając na boga ognia.
- Tak – powiedział tylko bóg kowali.
- Czyli to by znaczyło... - nie dokończył bóg wyroczni usłyszawszy kolejną wypowiedź z projekcji.
- Najpierw musicie zostać uznani potem możecie się przechwalać kto jest waszym rodzicem – dało się słyszeć ordynarny komentarz jednego z obozowiczów. Po tej wypowiedzi trójka bogów wstała przywołując swoje bronie. Zeus swój piorun piorunów, Posejdon trójząb, natomiast Hefajstos młot. Trzymając je w swoich dłoniach wypowiadali następujące słowa: Uznaję ciebie, tu każdy z nich wypowiedział imię i nazwisko swojego dziecka, jako moją córkę, mojego syna w przypadku Hefajstosa. Gdy skończyli mówić ich broń rozbłysła, a oni usiedli z powrotem na swoich miejscach.
- No teraz już mam pewność – odezwał się po chwili Apollo z uśmiechem na twarzy.
- Pewność? W jakiej sprawie? - zapytała go Artemida zdziwiona wypowiedzią brata.
- Ostatnio jedna z moich wyroczni wypowiedziała przepowiednie – podrapał się po głowie - wcześniej nie bardzo rozumiałem o co a przede wszystkim o kogo może w niej chodzić ale teraz już rozumiem, że zaczęła się spełniać.
- Jaka przepowiednia? - zapytał wchodzący Dionizos. Bogowie tylko spojrzeli na niego i kiwnęli mu głowami na znak powitania. Apollo wstał ze swojego miejsca i zaczął przemawiać poważnym tonem jakby wpadł w jakiś trans.
- Wraz z synem kowala, zaginiona córka boga, drogę do domu odnajdzie, waleczny heros ze snu wybudzi się, uznania spadną z góry, czas biesiady nastanie i nowy świt wstanie – Apollo zakończył swa wypowiedź i usiadł ponownie na swoim miejscu.
- Cóż pierwsze trzy wersy dotyczą Oriany Jackson i Christophera Lyncha tego możemy być pewni – odezwała się zamyślona Atena.
- Czwarty wers na pewno dotyczy Thalii Grace – dodała od siebie Hestia.
- Uznania spadną z góry również można odhaczyć – mruknął Dionizos.
- Czyli pozostały już tylko dwa ostatnie wersy, które nie brzmią zbyt groźnie – odezwał się Posejdon.
- Czemu nie powiedziałeś nam o niej wcześniej? - zapytał Apolla, Zeus.
- Cóż nie myślałem, że to ważne.
- Co ważniejsze czy ta dziewczyna miała na sobie skórę lwa nemejskiego? - zapytała Artemida z ledwo wyczuwalnym podziwem w głosie.
- Co takiego? - zdziwiła się dotąd milcząca Afrodyta.
- Tak, zauważyłem to już w obozie – oznajmił znudzonym tonem Dionizos.
- Czyli to znaczy, że musiała go zabić... - wymruczała Artemida z niedowierzaniem.
- Irydo czy byłabyś taka miła... - nie dokończył Zeus bo gdy tylko wypowiadał te słowa obraz obozu zamazał się pokazując walkę pomiędzy córką Posejdona i synem Hefajstosa, a lwem nemejskim. Kiedy lew został już pokonany odezwała się Atena.
- Muszę niechętnie przyznać, że dziewczyna wymyśliła dobra strategię – w jej głosie pobrzmiewało coś na kształt podziwu – aż dziw bierze że to twoja córka – zwróciła się zgryźliwie do Posejdona, który na zaczepkę bogini nie zareagował.
- Żaden heros, który dotąd spotkał na swej drodze lwa nemejskiego nie wychodził cało a im się udało – odezwała się ze źle ukrywanym podziwem w głosie, Hestia.
- Lwu nemejskiemu zazwyczaj towarzyszy Echidna – odezwał się Apollo.
- Gdyby i ona ich zaatakowała nie mieli by szans – odparł wrednie Ares.
- Pewnie stwierdziła, że są słabi i dała im spokój – zaśmiała się Afrodyta. Jak na zawołanie obraz zmienił się ukazując tym razem walkę Oriany i Echidny. Wszyscy bogowie przyglądali się ukazanej scenie w milczeniu i w niektórych przypadkach zdziwieniu.
- Ona może być dla nas zagrożeniem... - odezwał się po obejrzeniu całej walki, Zeus.
- Chyba żartujesz?? - wykrzyknął Posejdon.
- Ona może być herosem z wielkiej przepowiedni – poparła Zeusa jego żona, Hera.
- Równie dobrze może być nim jego córka – odparł bóg mórz.
- Mam świetny pomysł – powiedział Ares włączając się do dyskusji – zabijmy całą trójkę.
- Nawet o tym nie myśl Aresie, nie dam zabić moich dzieci.
- Ani ja mojej córki.
- W takim razie co mamy robić? Czekać na zagładę? - wykrzyknęła Afrodyta przerywając piłowanie swoich doskonałych paznokci.
- Właśnie, równie dobrze możemy zabić ich teraz – poparł ją bóg wojny.
- Wątpię by oni byli zagrożeniem – doszła ich opinia Hermesa.
- A skąd ty to możesz wiedzieć? Najlepiej ich zabić – dołączyła do kłótni Atena wstając ze swojego miejsca. Za nią podążyli inni bogowie pomijając Demeter, Dionizosa i Hadesa, którzy nadal siedzieli na swoich miejscach przyglądając się kłótni.
- Już powiedziałem, że nie dam zabić moich dzieci – warknął Posejdon.
- Czyli chcesz czekać aż oni nas zgładzą? - Atena podeszła bliżej boga mórz.
- Nie możesz mieć pewności, że to zrobią - odezwała się niepewnie Hestia.
- Ale nie możemy mieć też pewności, że tego nie zrobią – wtrącił Zeus.
- W takim razie sam zabij swoja córkę, nie tylko moje bliźniaki mogą być zagrożeniem.
- Nie zabije jej.
- Widzisz? A ja nie zabije swoich dzieci.
- Do ich szesnastych urodzin zostało jeszcze trochę czasu, na początek możemy ich poobserwować, a następnie stwierdzać czy są zagrożeniem czy też nie – odezwał się milczący do tej pory Hefajstos.
- Zgadzam się z Hefajstosem – odezwali się równocześnie Apollo i Artemida.
Reszta bogów spojrzała na nich w zamyśleniu.
- Ja również się z nim zgadzam – odezwał się od razu Posejdon.
- Ja także – poparł ich Hermes – myślę, że nie możemy ich zabijać bez powodu.
- Czy ktoś jeszcze jest za pomysłem Hefajstosa? - zapytał zebranych Zeus. Po chwili pomysł został poparty przez niechętną Atenę, niepewną Herę, znudzonego Dionizosa i zadowoloną Hestię oraz oczywiście zamyślonego Zeusa. Bogowie wrócili na swoje miejsca w ciszy i przyglądali się panu niebios.
- Zacznijmy w takim razie posiedzenie bogów – zagrzmiał głos Zeusa.

1 komentarz:

  1. Pff ten Ares, on by wszystkich zabijał i siekał, co za gościu :)
    Przyjemnie było poznać wszystkich bogów, są barwni i ciekawi, zwłaszcza Donek :)
    Posejdon nie dał skrzywdzić Oriany, brawo, dobrze, że się postawił :)

    OdpowiedzUsuń