Bądź niczym bijące źródło,
nie zaś jak staw,
w którym zawsze stoi
ta sama woda. - Paulo Coelho

niedziela, 17 sierpnia 2014

10. Moim ojcem jest...

Dochodziła godzina 21 kiedy podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie. Straciłam z oczu Chrisa, Percy'ego, moją mamę, a także Grovera, Marka i pana Chejrona. Cóż, pewnie są gdzieś w tym tłumie, westchnęłam w myślach i zaczęłam przyglądać się zachodzącemu już słońcu. Z transu wyrwała mnie kobieta, która położyła mi rękę na ramieniu. Przestraszyłam się i podskoczyła wpędzając ją w rozbawienie. Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.
- Oriano – powiedziała – możemy porozmawiać? Mam ci coś ważnego do powiedzenia na temat Melissy – ponownie się do mnie uśmiechnęła. Przyjrzałam się jej. Była piękną, wysoką kobietą o czarnych włosach i ciemnych prawie czarnych oczach.
- Może pani mówić – odezwałam się niepewnie patrząc na nią. Nie wiem dlaczego ale w jej towarzystwie czułam się bardzo dziwnie.
- Wolałabym na osobności – powiedziała głosem tak słodkim, że tona płynnego lukru to przy nim zwykła gorzka rzeczka – co powiesz na spacer na plażę?
- Eee, dobrze – odezwałam się niepewnie odchodząc on okna. Ta przygarnęła mnie pod ramię i skierowała w stronę drzwi wyjściowych, a następnie udałyśmy się w kierunku morza. Kiedy doszliśmy już do samej wody, wyswobodziłam się i odsunęłam od niej. Spojrzałam w kierunku tej kobiety i się przeraziłam. Wyglądała jeszcze straszniej niż przed chwilą, nabrała ostrzejszych rysów i uśmiechnęła się mściwie. Cofnęłam się o kolejne dwa kroki. Kobieta spojrzała na mnie i jeszcze szerzej się uśmiechnęła.
- Będziesz smakowitym kąskiem – wymruczała i się oblizała.
- Że co takiego? - teraz już nie na żarty się przeraziłam. Kobieta zaśmiała się i zaczęła zmieniać swoją postać. Po chwili przede mną nie stała już kobieta, a potwór. Rozpoznałam tego stwora od razu. Echidna, kobieta o ciele w połowie młodej kobiety, w połowie cętkowanego węża. Była przerażająca i stale żądna krwi. Żywiła się ludzkim mięsem.
- No pięknie.
- O tak, pięknie – zaśmiała się – za to co zrobiłaś mojemu pysiowi rozerwę cię na strzępy i będę delektować się twoim mięsem.
- Pysiowi? - zapytałam niepewnie cofając się by zwiększyć dystans między nami. Jednak moje wysiłki nic nie zdziałały, ponieważ gdy tylko się cofałam ta pełzła w moim kierunku.
- Mojemu małemu lewkowi, mojemu pysiowi – i znów ten głos ociekający słodyczą.
- Małemu... lewkowi – początkowo nie mogłam załapać o co jej chodzi, jednak po chwili mnie olśniło – Lew nemejski!
- Tak, moje najukochańsze dzieciątko, a ty go zabiłaś – zawarczała na mnie groźnie – razem z tym chłopakiem – splunęła na piasek – dorwę go później – dodała już jakby do siebie – i zasmakuję również jego mięsa, o tak to będzie uczta – rozpoczęła swój monolog, który ja wykorzystałam. Odwróciłam się i chciałam uciec jednak ta zauważyła moją próbę. W jej dłoni zmaterializowała się włócznia z ostrym grotem i łańcuchem doczepionym do jej końca. Bardzo szybko nim zarzuciła, a ten szczelnie owinął moje kostki uniemożliwiając mi zrobienie kroku. Padłam na piasek by po chwili być pociągniętą w stronę potwora. Echidna wymierzyła we mnie grot i już chciała mi go wbić w klatkę piersiową, jednak ja byłam szybsza i przetoczyłam się na bok uciekając od włóczni jednak nie całkiem bo ta drasnęła mój bok. Syknęłam z bólu, poczułam, że łańcuch puszcza moje kostki i wstałam trzymając się za mój bok w miejscu draśnięcia. Stwór spojrzał na grot zaczerwieniony moją krwią, podniósł go na wysokość głowy a była ona dość wysoko bo potwór mierzył coś koło 3 metrów i oblizał go z mojej krwi, mrucząc z przyjemności.
- Twoja krew jest wyśmienita, już nie mogę się doczekać, aż cię rozszarpię – wymruczała czule.
- Myślisz, że tak łatwo dam się pokonać? - znowu zaczęłam się cofać.
- Och, już uciekasz? - zaśmiała się Echidna wijąc na piasku – zostań, mamy taką fajną zabawę, a ja dopiero się rozkręcam.
Cholera, że też złamałam swój sztylet i zostawiłam go w tamtym parku, pomyślałam. Spróbowałam ponownie wycofać się jednak Echidna chyba wyczuła co zamierzam i uderzyła mnie swoim ogonem wrzucając do wody. Wpadłam do niej i poczułam się, że staje się silniejsza. Usiadłam wypluwając wodę, która zebrała się w moich ustach. Poczułam mrowienie w zranionym boku, spojrzałam na nie i zamarłam. Po ranie nie było śladu, ale jak to czyżby woda mnie wyleczyła? Wstałam i poczułam, że mimo iż wpadłam cała do wody jestem sucha, bardzo się z tego faktu ucieszyłam. Echidna stała i patrzyła na mnie, pewnie zastanawiała się jakim cudem jestem sucha stojąc po kolana w wodzie. Znowu poczułam jakby w moim żołądku zacieśniał się węzeł. Uniosłam rękę nad woda tworząc małe tsunami, które pokierowałam w jej stronę. Ta nie zdążyła się odsunąć przez co po chwili leżała na piachu plując wściekle słoną morską wodą.
- Ty mała cholero – syknęła wstając i poruszając się w moją stronę. Spojrzałam na wodę, która otulała moje nogi. Podniosłam lewą rękę i pomyślałam, że chciałabym by woda zamieniła się w macki. Na początku nic się nie działo ale po chwili wystrzeliło ich chyba z dziesięć szczelnie oplatając ciało Echidny i unosząc je do góry. Ta wściekle zaczęła się wić upuszczając swoją włócznię na piach i próbując wyrwać się z macek. Zaczęłam kierować się w jej stronę kontem oka zauważając, że w moją stronę biegnie Percy z Chrisem i Groverem. Podeszłam do niej bliżej i spojrzałam na jej marne próby oswobodzenia się. Uniosłam prawą rękę jakbym trzymała w niej jakiś kij. Woda jakby wiedziała o co proszę zaczęła materializować w mojej dłoni trójząb. Spojrzałam na broń utworzoną z wody a następnie na Echidnę, która zamarła na ten widok. Zamachnęłam się rzucając w nią trójzębem, który wbił się w jej klatkę piersiową odrzucając ją i wbijając w piasek. W tej samej chwili dobiegli do mnie chłopcy.
- Nic ci nie jest? - zapytał zmartwiony Chris.
- Wszystko dobrze – odpowiedziałam – Percy masz przy sobie jakiś miecz?
- Mam – powiedział wyciągając długopis z kieszeni. Odetkał go i po chwili w dłoni trzymał miecz z niebiańskiego spiżu.
- Zabij ją – powiedziałam patrząc na jej marne próby wyciągnięcia wodnego trójzębu. Percy pokręcił głową.
- Ty ją pokonałaś – podał mi miecz – więc ty ją zabij.
Wzięłam od niego miecz i podeszłam do wijącej się na piachu Echidny.
- Jeszcze cię dorwę – wysapała.
- Niedoczekanie twoje, idź do swojego pysia – wbiłam jej ostrze prosto w klatkę piersiową. Kiedy miecz dotknął jej piersi trójząb zamienił się w kałużę a ona rozsypała się i zniknęła. Popatrzyłam jeszcze chwilę na mokry piasek i odwróciłam się do chłopaków.
- Skąd wiedzieliście? - zapytałam podchodząc do Percy'ego i oddając mu miecz. Percy przytknął zatyczkę długopisu do końca ostrza miecza, a ten ponownie zamienił się w długopis, który wsadził sobie do kieszeni.
- Grover wyczuł potwora.
- Jak to wyczuł potwora? - zapytałam Percy'ego i spojrzałam na Grovera.
- Jestem satyrem. Potrafię wyczuwać potwory. Ale nie no świetna akcja z tymi mackami i trójzębem. Robiłaś to już kiedyś?
- Nigdy, to był mój pierwszy raz. Nie wiedziałam, że mam aż taką kontrolę nad wodą.
- Jesteś ranna? - zapytał wystraszony Chris wpatrując się w mój bok. Reszta także spojrzała w tamtym kierunku.
- Byłam, ale już nie jestem – uśmiechnęłam się – woda uleczyła moją ranę.
- Teraz chyba masz już pewność czyją jesteś córka, co? - Percy uśmiechnął się do mnie.
- Tak teraz już wiem, że jest nim Posejdon. Ale do tej pory nie odpowiedzieliście mi skąd wiedzieliście że tutaj jestem.
- Kiedy Grover powiedział mi że czuje potwora od razu poszedłem was szukać – tu spojrzał na mnie i Chrisa – kiedy znalazłem tylko Chrisa zapytałem go gdzie możesz być ale on także stracił cię z oczu.
- Przeszukaliśmy dom, ale nigdzie cię nie znaleźliśmy. Pomyślałem wtedy, że może zmęczyłaś się tym wszystkim i jak zwykle poszłaś nad morze. Cóż w pewnym stopniu się nie pomyliłem. Nie myślałem tylko, że dorwie cię ten potwór.
- Echidna sama mnie tutaj przyprowadziła. Chyba nie wiedziała czyją jestem córką.
- Beee jak to sama cię przyprowadziła?
- Cóż podeszła do mnie w domu i powiedziała, że ma mi coś ważnego do powiedzenia na temat Melissy, wtedy wyglądała jak normalna kobieta. Dopiero kiedy tutaj doszłyśmy zmieniła się.
- To nie dobrze, że wlazła nawet do domu – mruknął Grover – no nic wracajmy już. Mam nadzieję, że nic więcej nas nie zaatakuje.
- Też mam taką nadzieję – westchnęłam – cholera to już druga bluzka dzisiaj – warknęłam patrząc na postrzępiony bok.
- Ciesze się, że nic ci się nie stało – odezwał się Chris i złapał mnie z dłoń – chodźcie, wracamy.
Ruszyliśmy w stronę domku, już zbliżając się zauważyłam że przed furtką czeka na nas Chejron i Sally.
- Nic wam się nie stało? - zapytała z niepokojem Sally, gdy tylko podeszliśmy do nich.
- Nie, wszyscy cali – odezwał się Grover.
- No może poza bluzką Oriany – zaśmiał się Percy.
- Bardzo śmieszne – odparłam oburzona.
- Oj nie gniewaj się tak, złość piękności szkodzi – zaniósł się śmiechem Chris.
- Co to był za potwór? - zapytał przyglądający mi się Chejron.
- Echidna – odpowiedziałam szybko.
- Można się było tego spodziewać. Ona przeważnie przebywa razem z lwem nemejskim – mruknął jakby do siebie Chejron – no już dzieciaki wchodźcie, musicie się wyspać przed jutrzejszym wyjazdem do obozu.
- Ale ja muszę wracać do siebie i nie wiem czy moja mama...
- Już rozmawiałem z twoją mamą i się zgodziła, więc jedziesz jutro z nami. Na wszelki wypadek ustaliłem z nią także że ja i Grover udamy się do twojego domu.
- Dobrze w takim razie chodźmy. Do jutra Ori – oddalił się do swojego domu wraz z Groverem i Chejronem. Spojrzałam na moją mamę.
- Czyli nie zamieszkam z tobą, pojadę do obozu?
- To w obecnej sytuacji najbezpieczniejsze miejsce dla ciebie – odezwała się – nie przejmuj się kochanie – przytuliła mnie – w trakcie roku szkolnego zamieszkamy razem. Weszliśmy do domu i rozeszliśmy się do pokoi. Przed pójściem spać spakowałam jeszcze najpotrzebniejsze rzeczy do małej torby podróżnej.

2 komentarze:

  1. Proszę jaka Oriana jest zdolna, trójząb, woda, nieźle sobie poradziła! Nie czekała na księcia na rumaku, coś mi się wydaje, że jeszcze nie raz mnie zaskoczy swoją dojrzałością i mądrością.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehehe ale ją załatwiła Oriana wymiata :P

    OdpowiedzUsuń