Bądź niczym bijące źródło,
nie zaś jak staw,
w którym zawsze stoi
ta sama woda. - Paulo Coelho

poniedziałek, 27 czerwca 2016

39. Tak jak za dawnych czasów...

Blondyn odwrócił się w naszą stronę robiąc zdziwioną minę, która po chwili zmieniła się w zadowoloną.
- Thalia... dawno się nie widzieliśmy... - jego wzrok spoczął na mojej towarzyszce – jak miło cie znowu widzieć... żywą.
- Luke – wyszeptała – jak mogłeś – wykrzyknęła wściekła wyrywając się Victorowi.
- Thalia, Thalia – zacmokał podchodząc do niej – jak zawsze narwana.
- Puść mnie – krzyknęła do chłopaka, który ją trzymał.
- Ty jesteś zapewne Chris syn Hefajstosa? - mężczyzna spojrzał na bruneta trzymanego przez muskularnego herosa.
- Po co pytasz skoro już to wiesz? - prychnął na co Luke zaśmiał się podchodząc do mnie.
- Oriana, nie mogę uwierzyć, że to naprawdę ty... - przyglądał mi się łapiąc za brodę – wydoroślałaś i wypiękniałaś... - wyrwałam się z jego dłoni i posłałam mu oskarżycielskie spojrzenie.
- Luke... jak mogłeś zdradzić obóz... odwrócić się od bogów... – wyszeptałam.
- To bogowie zdradzili nas – powiedział groźnie – odwrócili się kiedy ich potrzebowaliśmy – spojrzał na mnie, jego wzrok mnie przerażał – przyłącz się do mnie – powiedział z naciskiem.
- Nigdy się do ciebie nie przyłączy – Chris stanął w mojej obronie.
- Jesteś tego pewien? - syknął Luke mrużąc oczy i kierując się w jego stronę z przerażającą miną. Wyrwałam się jednookiemu i stanęłam przed przyjacielem chroniąc go własnym ciałem.
- Luke...
- A więc to ty zająłeś moje miejsce – skrzywił się – Oriana należy do mnie.
- Ona nie należy do nikogo – wykrzyknęła Thalia w mojej obronie.
- Thalia, Thalia nic się nie zmieniłaś, zapewne dlatego, że bardzo długo byłaś zwykłym drzewem – widziałam, że jego słowa bardzo ją uraziły – Powinnaś mi podziękować gdybym nie zatruł sosny dalej byłabyś drzewem - widziałam jak w jej oczach zbierają się łzy. Jak on tak mógł...
- Luke... zmieniłeś się. Kim ty w ogóle jesteś? - on był inny. Czułam się jakbym widziała tego człowieka po raz pierwszy. Czemu on aż tak się zmienił? Czy on był taki zawsze? Nie... Pamiętam go uśmiechniętego, pomocnego, ale na pewno nie takiego...
- Czego od nas chcesz? Nie przyłączymy się do ciebie – Chris starał się by jego głos brzmiał dość groźnie. Luke zmierzył nas wszystkich zimnym wzrokiem, aczkolwiek gdy jego spojrzenie skierowane było na mnie jego wzrok miękł. Ale... może mi się tylko przewidziało.
- Prędzej czy później przejrzycie na oczy i przyłączycie się do armii wielkiego Kronosa – złapał mnie gwałtownie za ramię i przyciągnął do siebie – zabierzcie tę dwójkę do celi – wskazał ręką na moich przyjaciół. Próbowałam się wyrwać z jego uścisku ale był za silny.
- Zostaw ją! - krzyczeli moi towarzysze wyrywając się poddanym Luke'a.
Cheerleaderka uśmiechnęła się tylko paskudnie i wyszła razem z trójką herosów prowadząc moich przyjaciół do celi. Zostałam sama z Luke'iem. Co on chce ze mną zrobić? Drżałam z przerażenia. Wyrwałam się z jego uścisku i odeszłam na bezpieczną odległość, cholera dlaczego muszę mieć związane ręce i to jeszcze za plecami. Luke zaczął do mnie powoli podchodzić z każdym jego krokiem cofałam się do tyłu aż oparłam się plecami o ścianę.
- Kim ty jesteś? - zapytałam drżącym głosem – Nie takiego Luke'a pamiętam...
- Jestem taki sam – powiedział łagodnie i pogłaskał mnie po twarzy – jesteś piękna – wyszeptał.
- Nie takiego Luke'a znałam, zmieniłeś się, nie poznaję cię, Kronos cię omamił – zauważyłam jak jego wzrok ciemnieje. Uderzył dłonią w ścianę tuż obok mojej głowy. Nie potrafiłam się ruszyć.
- Nikt mnie nie omamił – mówił przez zaciśnięte zęby – sam przejrzałem na oczy. Z czasem zrozumiesz moje postępowanie.
- Jeśli myślisz, że odwrócę się od bogów...
- Odwrócisz... jestem tego pewien – wyszeptał tuż przy moim uchu. Wolałam się nic nie odzywać, może kiedy będę robić to czego on chcę opuści gardę i będę mogła się wymknąć.
- Co chcesz ze mną zrobić? - głos nadal mi drżał.
- Nie musisz się mnie bać, bądź grzeczna, a nic ci się nie stanie – w jego głosie dało się wyczuć nutkę czułości. Przełknęłam ślinę i spojrzałam na niego, muszę robić wszystko by stracił czujność.
- Będę grzeczna – spojrzał mi w oczy jakby szukał potwierdzenia moich słów. Odsunął mnie od ściany i wyciągnął sztylet, w pierwszym odruchu spięłam się patrząc na ostrze, które się do mnie zbliżało jednak blondyn przeciął nim tylko liny krępujące moje nadgarstki. Poprowadził mnie na sofę i posadził siadając zaraz obok.
- Tak długo cię nie widziałem... - zaczął.
- Odszedłeś...
- Musiałem, ataki na mnie stawały się coraz częstsze – popatrzył mi w oczy – nie chciałem by tobie się coś stało.
- Dlaczego się nie pożegnałeś? – postanowiłam wykorzystać ta rozmowę by się czegoś dowiedzieć.
- Nie miałem czasu – przyznał – teraz możemy znowu być razem, tak jak za dawnych czasów...
- Luke... ja...
- Tylko mi nie mów, że wolisz tamtego – znowu przybrał przerażający wyraz twarzy – jesteś moja, należysz do mnie – zaciskał pięści.
- Nie jestem rzeczą – uderzyłam go w twarz, wściekłam się, mój strach zniknął w jednej sekundzie, jak on może mnie tak traktować – nie należę do nikogo – wstałam z kanapy i patrzyłam na niego groźnie. Widziałam jak jego wyraz twarzy się zmienia od zaskoczonego do wściekłego. Wstał szybko z miejsca i złapał mnie za rękę boleśnie wykręcając ją do tyłu.
- To boli – w moich oczach pokazały się łzy. Luke pchnął mnie na kanapę tak, że klęczałam na niej wisząc na oparciu. Blondyn klęknął zaraz za mną nadal wykręcając mi rękę. Przybliżył się i wyszeptał mi do ucha.
- Mówiłaś, że będziesz grzeczna... mam ponownie związać ci ręce?
- Nie, proszę – puścił mnie odsuwając się. Usiadłam ponownie pocierając mój bolący nadgarstek. Luke przybliżył się do mnie i starł łzy płynące po moich policzkach.
- Widzisz sama siebie krzywdzisz, gdybyś mnie słuchała nie doszło by do tego.
- Gdzie zabrałeś Thalię i Chrisa? - starałam się wyciągnąć z niego jakieś pożyteczne informację. Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Do celi.
- Gdzie?
- Po co chcesz to wiedzieć?
- Jestem ciekawa – mruknęłam na co Luke się zaśmiał.
- Pod pokładem... - nie myślałam, że mi to powie.
- Czemu tak okrutnie ją potraktowałeś? - popatrzyłam mu w oczy – Przecież jest twoją przyjaciółką.
- Dlaczego byliście tak daleko od obozu? - zręcznie zmienił temat.
- Wycieczka krajoznawcza.
- Nie kłam – złapał mnie za brodę – wiem, że wyruszyliście na misję – zaskoczył mnie.
- Skąd wiesz?
- Mam swoje źródła – odpowiedział wymijająco.
- Więc skoro wiesz to po co pytasz?
- Chciałem to usłyszeć od ciebie.
- A ty przypłynąłeś tutaj specjalnie by nas złapać?
- Oczywiście, że nie, chociaż mogło być to w moich planach.
- Co jeszcze było w twoich planach? - Luke spojrzał na mnie rozbawiony. Powiedziałam coś śmiesznego?
- Przyłącz się do mnie, a się wszystkiego dowiesz.
- Nie mogę się do ciebie przyłączyć Luke – mówiłam łagodnie nie chciałam by znowu się wściekł.
- Czemu jesteś taka uparta? - pogłaskał mnie po twarzy.
- Zawsze taka byłam.
- Tak... to prawda. Pamiętam jak kiedyś postanowiłaś iść na plażę w trakcie burzy, nie mogłem odwieść cię od tego pomysłu – zaśmiał się na tamto wspomnienie.
- Poszedłeś ze mną – przypomniałam sobie.
- Tak, nie mogłem puścić cię samej.
- To było dokładnie tydzień przed twoim zniknięciem.
- Ohhh, pamiętasz?
- Jak mogłabym zapomnieć? - Luke zaśmiał się, dobrze pamiętałam ten śmiech, taki ciepły, przyjazny... Śmiech mojego Luke'a.

2 komentarze:

  1. A kontynuacji ani widu ani słychu, szkoda

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakby wpisów na tym blogu było więcej to na pewno było by lepiej.Takie jest moje skromne zdanie na ten cały temat.

    OdpowiedzUsuń