Pomogliśmy Thalii wejść
na górę i ponownie usiedliśmy na ziemi pod drzewem. Dziewczyna
wyciągnęła rękę pokazując nam trzy liście spoczywające na jej
dłoni.
- Są niesamowite –
przyglądałam się im.
- I mają identyczne
kształty – dodał Chris.
- Tak – potwierdziła
dziewczyna – ojciec pozwolił mi je zabrać.
- Ojciec?
- Zeus? - zapytałam –
spotkałaś go?
- Tak, cóż mieliśmy
krótką pogawędkę, wyjaśniłam mu po co mi one i otrzymałam
pozwolenie.
- To dobrze –
postanowiłam nie naciskać na nią z pytaniami o czym rozmawiali.
Właściwie to była ich prywatna sprawa – słuchajcie jest dopiero
– spojrzałam na zegarek – 16 więc może przed dalszą droga
zjemy coś?
- Pewnie.
- Jestem za –
wykrzyknęła Thalia wkładając dar do plecaka. Wyciągnęłam z
torby kilka kanapek i rozdałam je byśmy po chwili mogli napełnić
swoje brzuchy.
- To gdzie teraz mamy iść?
- punka ugryzła kolejny kawałek kanapki z szynką.
- Myślę, że najlepiej
byłoby udać się do Trinidad jest tam mały port – zaśmiałam
się.
- Trinidad? Pierwsze
słyszę – zamyślił się Chris.
- To nie daleko stąd,
jakieś 2 może 3 godziny drogi...
- Ale w nocy do oceanu cię
nie puszcze zapomnij – Thalia pogroziła mi palcem. Zaśmiałam
się.
- Tak ja też cię nie
puszczę, przenocujemy w tym miasteczku i z samego rana pójdziemy
nad ocean.
- Dobrze, dobrze –
podniosłam ręce w geście poddania. Dokończyliśmy jeść,
pozbieraliśmy się z ziemi i ruszyliśmy w kierunku Trinidad.
- Dzisiaj jest czwartek,
jakby na to nie spojrzeć to codziennie zdobywamy po 1 darze do
zdobycia mamy 4 czyli wszystkie powinniśmy mieć w sobotę, chyba że
będziemy musieli gdzieś daleko podróżować – zamyśliłam się
– no ale w najlepszym wypadku w obozie powinniśmy być w środę.
- A Chejron mówił, że
najdłużej może zająć nam to tydzień – prychnęła Thalia.
- Pewnie nie wiedział, że
będziemy musieli przechodzić próby...
- Pan D. zapewne nic mu
nie powiedział, tak jak i nam – mruknęłam.
- Mam ochotę go
zamordować – burknęła pod nosem Thalia na co z Chrisem się
zaśmialiśmy.
- Ale spójrz na to z tej
strony... Dzięki temu mogliśmy wyrwać się z obozu na dłużej i
więcej czasu spędzić razem.
- O to prawda – poparł
mnie brązowowłosy.
- Może i macie rację –
ożywiła się punka. Ruszyliśmy w dalszą drogę, szczęście nam
dopisywało bo szybko złapaliśmy stopa. Kobieta w średnim wieku
prowadząca auto była bardzo miła i podwiozła nas do głównej
drogi, Redwood Highway. Wysiadając grzecznie pożegnaliśmy się z
nią i udaliśmy na południe, prosto do miasteczka. Kiedy dotarliśmy
już do miejsca docelowego było kilka minut po 18. Znaleźliśmy
mały motelik, w którym wynajęliśmy pokój by się odświeżyć,
całe szczęście, że mieliśmy przy sobie dość sporą sumę
pieniędzy i mogliśmy sobie pozwolić na wynajmy. Właścicielka
wypytywała nas gdzie są nasi rodzice jednak zbyliśmy ją
twierdząc, że pozwolili nam zrobić samotną wycieczkę do tego
miasteczka. Weszliśmy na piętro i skierowaliśmy się do pierwszego
z lewej pokoju. Po wejściu Thalia udała się jako pierwsza pod
prysznic, a ja z Chrisem usiedliśmy na fotelach czekając na
zwolnienie pomieszczenia. Wykąpani i przebrani rozsiedliśmy się w
pokoju oraz zamówiliśmy z motelowej kuchni gorący posiłek,
którego nie jedliśmy od kilku dni. Kelner, który przyniósł nam
posiłek przyglądał nam się podejrzliwie aczkolwiek nie odezwał
się ani jednym słowem. Rozstawiliśmy talerze na małym stoliku i
zabraliśmy się za jedzenie.
- Tego mi było trzeba –
zamruczał Chris wygodniej rozsiadając się w fotelu.
- Bardzo dobre to
jedzenie.
- Tak całkiem niezłe –
odezwałam się w trakcie jedzenia swojej porcji. Resztę posiłku
zjedliśmy już w milczeniu. Poskładałam talerze na kupkę i
postawiłam na wózek, który stał zaraz za drzwiami. Wracając do
pokoju zobaczyłam że moi towarzysze wylegują się na łóżkach.
- No ładnie – zaśmiałam
się – co to, leżakowanie po posiłku jak w przedszkolu?
- Oj czepiasz się –
Thalia przewróciła się na brzuch – uch... to był zły pomysł –
wróciła na poprzednią pozycję. Zaczęłam się z niej śmiać, po
chwili dołączył do mnie Chris.
- No wiecie co –
oburzyła się – ja tu cierpię a wy co.
- Yhym, tak z przejedzenia
– usiadłam na fotelu i wpatrywałam w ciemniejące z każdą
minuta niebo. Chris włączył malutki telewizor i ustawił kanał z
wiadomościami. Zerknęłam na obraz. Dziennikarz stał niedaleko
wulkanu i zawzięcie coś mówił.
- Przecież to Lassen Peak
– powiedziałam – Chris zwiększ troszkę głośność.
- Wulkan Lassen Peak od
wczoraj jest niespokojny, nikt nie wie co się stało tyle lat był
uśpiony, są już nawet różne teorie dotyczące ufo, które
przebudziło wulkan...
- Jaja sobie robią? -
mruknęła Thalia.
- No Chris jesteś ufo –
zaśmiałam się.
- Pff – prychnął pod
nosem i skrzyżował ramiona na piersi.
- Na szczęście wulkan
znajduje się w Parku Narodowym Lassen Volcanic więc nie było
potrzeby ewakuacji ludności z zagrożonego obszaru...
- Bla, bla, bla pewnie i
tak nie wybuchnie – powiedziałam. Pooglądaliśmy jeszcze chwilę
telewizję, jednak i ona nam się znudziła. Wpadłam na pewien
pomysł.
- Chodźcie przejdziemy
się na plażę, zobaczymy co i jak – zaproponowałam.
- Dobry pomysł, już
zaczynało mi się nudzić – Thalia wstała z łóżka i się
przeciągnęła.
- Lepsze to niż siedzenie
i nic nie robienie – dodał swoją opinie, Chris. Ogarnęliśmy się
pozbieraliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy z motelu kierując się w
stronę małego portu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz