Blondyn odwrócił się w
naszą stronę robiąc zdziwioną minę, która po chwili zmieniła
się w zadowoloną.
- Thalia... dawno się nie
widzieliśmy... - jego wzrok spoczął na mojej towarzyszce – jak
miło cie znowu widzieć... żywą.
- Luke – wyszeptała –
jak mogłeś – wykrzyknęła wściekła wyrywając się Victorowi.
- Thalia, Thalia –
zacmokał podchodząc do niej – jak zawsze narwana.
- Puść mnie –
krzyknęła do chłopaka, który ją trzymał.
- Ty jesteś zapewne Chris
syn Hefajstosa? - mężczyzna spojrzał na bruneta trzymanego przez
muskularnego herosa.
- Po co pytasz skoro już
to wiesz? - prychnął na co Luke zaśmiał się podchodząc do mnie.
- Oriana, nie mogę
uwierzyć, że to naprawdę ty... - przyglądał mi się łapiąc za
brodę – wydoroślałaś i wypiękniałaś... - wyrwałam się z
jego dłoni i posłałam mu oskarżycielskie spojrzenie.
- Luke... jak mogłeś
zdradzić obóz... odwrócić się od bogów... – wyszeptałam.
- To bogowie zdradzili nas
– powiedział groźnie – odwrócili się kiedy ich
potrzebowaliśmy – spojrzał na mnie, jego wzrok mnie przerażał –
przyłącz się do mnie – powiedział z naciskiem.
- Nigdy się do ciebie nie
przyłączy – Chris stanął w mojej obronie.
- Jesteś tego pewien? -
syknął Luke mrużąc oczy i kierując się w jego stronę z
przerażającą miną. Wyrwałam się jednookiemu i stanęłam przed
przyjacielem chroniąc go własnym ciałem.
- Luke...
- A więc to ty zająłeś
moje miejsce – skrzywił się – Oriana należy do mnie.
- Ona nie należy do
nikogo – wykrzyknęła Thalia w mojej obronie.
- Thalia, Thalia nic się
nie zmieniłaś, zapewne dlatego, że bardzo długo byłaś zwykłym
drzewem – widziałam, że jego słowa bardzo ją uraziły –
Powinnaś mi podziękować gdybym nie zatruł sosny dalej byłabyś
drzewem - widziałam jak w jej oczach zbierają się łzy. Jak on tak
mógł...
- Luke... zmieniłeś się.
Kim ty w ogóle jesteś? - on był inny. Czułam się jakbym widziała
tego człowieka po raz pierwszy. Czemu on aż tak się zmienił? Czy
on był taki zawsze? Nie... Pamiętam go uśmiechniętego, pomocnego,
ale na pewno nie takiego...
- Czego od nas chcesz? Nie
przyłączymy się do ciebie – Chris starał się by jego głos
brzmiał dość groźnie. Luke zmierzył nas wszystkich zimnym
wzrokiem, aczkolwiek gdy jego spojrzenie skierowane było na mnie
jego wzrok miękł. Ale... może mi się tylko przewidziało.
- Prędzej czy później
przejrzycie na oczy i przyłączycie się do armii wielkiego Kronosa
– złapał mnie gwałtownie za ramię i przyciągnął do siebie –
zabierzcie tę dwójkę do celi – wskazał ręką na moich
przyjaciół. Próbowałam się wyrwać z jego uścisku ale był za
silny.
- Zostaw ją! - krzyczeli
moi towarzysze wyrywając się poddanym Luke'a.
Cheerleaderka uśmiechnęła
się tylko paskudnie i wyszła razem z trójką herosów prowadząc
moich przyjaciół do celi. Zostałam sama z Luke'iem. Co on chce ze
mną zrobić? Drżałam z przerażenia. Wyrwałam się z jego uścisku
i odeszłam na bezpieczną odległość, cholera dlaczego muszę mieć
związane ręce i to jeszcze za plecami. Luke zaczął do mnie powoli
podchodzić z każdym jego krokiem cofałam się do tyłu aż oparłam
się plecami o ścianę.
- Kim ty jesteś? -
zapytałam drżącym głosem – Nie takiego Luke'a pamiętam...
- Jestem taki sam –
powiedział łagodnie i pogłaskał mnie po twarzy – jesteś piękna
– wyszeptał.
- Nie takiego Luke'a
znałam, zmieniłeś się, nie poznaję cię, Kronos cię omamił –
zauważyłam jak jego wzrok ciemnieje. Uderzył dłonią w ścianę
tuż obok mojej głowy. Nie potrafiłam się ruszyć.
- Nikt mnie nie omamił –
mówił przez zaciśnięte zęby – sam przejrzałem na oczy. Z
czasem zrozumiesz moje postępowanie.
- Jeśli myślisz, że
odwrócę się od bogów...
- Odwrócisz... jestem
tego pewien – wyszeptał tuż przy moim uchu. Wolałam się nic nie
odzywać, może kiedy będę robić to czego on chcę opuści gardę
i będę mogła się wymknąć.
- Co chcesz ze mną
zrobić? - głos nadal mi drżał.
- Nie musisz się mnie
bać, bądź grzeczna, a nic ci się nie stanie – w jego głosie
dało się wyczuć nutkę czułości. Przełknęłam ślinę i
spojrzałam na niego, muszę robić wszystko by stracił czujność.
- Będę grzeczna –
spojrzał mi w oczy jakby szukał potwierdzenia moich słów. Odsunął
mnie od ściany i wyciągnął sztylet, w pierwszym odruchu spięłam
się patrząc na ostrze, które się do mnie zbliżało jednak
blondyn przeciął nim tylko liny krępujące moje nadgarstki.
Poprowadził mnie na sofę i posadził siadając zaraz obok.
- Tak długo cię nie
widziałem... - zaczął.
- Odszedłeś...
- Musiałem, ataki na mnie
stawały się coraz częstsze – popatrzył mi w oczy – nie
chciałem by tobie się coś stało.
- Dlaczego się nie
pożegnałeś? – postanowiłam wykorzystać ta rozmowę by się
czegoś dowiedzieć.
- Nie miałem czasu –
przyznał – teraz możemy znowu być razem, tak jak za dawnych
czasów...
- Luke... ja...
- Tylko mi nie mów, że
wolisz tamtego – znowu przybrał przerażający wyraz twarzy –
jesteś moja, należysz do mnie – zaciskał pięści.
- Nie jestem rzeczą –
uderzyłam go w twarz, wściekłam się, mój strach zniknął w
jednej sekundzie, jak on może mnie tak traktować – nie należę
do nikogo – wstałam z kanapy i patrzyłam na niego groźnie.
Widziałam jak jego wyraz twarzy się zmienia od zaskoczonego do
wściekłego. Wstał szybko z miejsca i złapał mnie za rękę
boleśnie wykręcając ją do tyłu.
- To boli – w moich
oczach pokazały się łzy. Luke pchnął mnie na kanapę tak, że
klęczałam na niej wisząc na oparciu. Blondyn klęknął zaraz za
mną nadal wykręcając mi rękę. Przybliżył się i wyszeptał mi
do ucha.
- Mówiłaś, że będziesz
grzeczna... mam ponownie związać ci ręce?
- Nie, proszę – puścił
mnie odsuwając się. Usiadłam ponownie pocierając mój bolący
nadgarstek. Luke przybliżył się do mnie i starł łzy płynące po
moich policzkach.
- Widzisz sama siebie
krzywdzisz, gdybyś mnie słuchała nie doszło by do tego.
- Gdzie zabrałeś Thalię
i Chrisa? - starałam się wyciągnąć z niego jakieś pożyteczne
informację. Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Do celi.
- Gdzie?
- Po co chcesz to
wiedzieć?
- Jestem ciekawa –
mruknęłam na co Luke się zaśmiał.
- Pod pokładem... - nie
myślałam, że mi to powie.
- Czemu tak okrutnie ją
potraktowałeś? - popatrzyłam mu w oczy – Przecież jest twoją
przyjaciółką.
- Dlaczego byliście tak
daleko od obozu? - zręcznie zmienił temat.
- Wycieczka krajoznawcza.
- Nie kłam – złapał
mnie za brodę – wiem, że wyruszyliście na misję – zaskoczył
mnie.
- Skąd wiesz?
- Mam swoje źródła –
odpowiedział wymijająco.
- Więc skoro wiesz to po
co pytasz?
- Chciałem to usłyszeć
od ciebie.
- A ty przypłynąłeś
tutaj specjalnie by nas złapać?
- Oczywiście, że nie,
chociaż mogło być to w moich planach.
- Co jeszcze było w
twoich planach? - Luke spojrzał na mnie rozbawiony. Powiedziałam
coś śmiesznego?
- Przyłącz się do mnie,
a się wszystkiego dowiesz.
- Nie mogę się do ciebie
przyłączyć Luke – mówiłam łagodnie nie chciałam by znowu się
wściekł.
- Czemu jesteś taka
uparta? - pogłaskał mnie po twarzy.
- Zawsze taka byłam.
- Tak... to prawda.
Pamiętam jak kiedyś postanowiłaś iść na plażę w trakcie
burzy, nie mogłem odwieść cię od tego pomysłu – zaśmiał się
na tamto wspomnienie.
- Poszedłeś ze mną –
przypomniałam sobie.
- Tak, nie mogłem puścić
cię samej.
- To było dokładnie
tydzień przed twoim zniknięciem.
- Ohhh, pamiętasz?
- Jak mogłabym zapomnieć?
- Luke zaśmiał się, dobrze pamiętałam ten śmiech, taki ciepły,
przyjazny... Śmiech mojego Luke'a.