Bądź niczym bijące źródło,
nie zaś jak staw,
w którym zawsze stoi
ta sama woda. - Paulo Coelho

niedziela, 21 września 2014

18. Spotkanie z Posejdonem.

Weszłam do domku razem z Percy'm gdzie zastaliśmy siedzącego na łóżku Tysona.
- Tyson – odezwałam się – cały dzień cię nie widziałam gdzieś się podziewał – podeszłam do niego.
- Ja... ja muszę wam coś powiedzieć.
- Co takiego? Co się stało? - zapytał zaniepokojony Percy.
- Rozmawiałem z tatą... on chce bym przybył do jego królestwa by pobierać nauki płatnerstwa u moich braci cyklopów.
- To wspaniale – uśmiechnęłam się. Percy spojrzał na mnie.
- Pewnie, że wspaniale... nauczysz się wielu nowych rzeczy – poklepał Tysona po ramieniu.
- Tak myślicie? Ale będę musiał odejść i was zostawić...
- Nie martw się pewnie jeszcze nie raz się spotkamy – przytuliłam go.
- To kiedy masz zamiar wyruszać? - zapytał Percy siadając obok Tysona.
- Za jakąś godzinę z plaży...
- To się dobrze składa – powiedziałam z uśmiechem – odświeżymy się z Percym i odprowadzimy cię nad brzeg.
- Oczywiście – Percy wstał i podszedł do szafy szukając ubrań – poczekaj zaraz wrócimy.
- Ok – powiedział tylko Tyson i spojrzał przez okno.
Wybrałam ubrania z szafy i poszliśmy do toalet by odświeżyć się przed odejściem Tysona.
Czyści i pachnący wróciliśmy do domku zastając smutnego Tysona. Podeszłam do niego i usiadłam obok.
- Nie martw się, będzie dobrze – powiedziałam uśmiechając się ciepło do niego. Tyson popatrzył na mnie i uściskał mnie mocno.
- Będę za wami tęsknić – powiedział smutnym zapłakanym głosem.
- Tyson ale pomyśl ile się tam nauczysz, ilu nowych znajomych poznasz – Percy starał się go pocieszyć – ile przydatnych rzeczy wyprodukujesz...
- A właśnie – wykrzyknął nagle Tyson grzebiąc po kieszeniach – przez ostatnie dni coś dla was robiłem...
- Co takiego? - zapytałam przyglądając się jego poczynaniom.
- Tutaj są – oznajmił z uśmiechem na ustach wyciągając z kieszeni dwie rzeczy – może nie są to najlepszej jakości rzeczy ale... - zagryzł wargę.
- Co to jest? - zapytał spokojnie Percy.
- Zegarek jest dla ciebie – powiedział – a zawieszka dla Oriany – podał nam wymienione przedmioty. Przyjrzałam się zawieszce. Była w kształcie małej tarczy z wygrawerowanym trójzębem na środku. Zegarek Percy'ego natomiast był czarny ze skórzanym paskiem i elektronicznym wyświetlaczem z malutkim przyciskiem z boku. Przypiełam zawieszkę do bransoletki, a Percy założył zegarek.
- Jest super – powiedział przyglądając się zegarku.
- Jest piękna, dziękuję Tyson.
- To nie są zwykłe ozdoby – powiedział niepewnie. Spojrzeliśmy na niego zdziwieni.
- Nie są? - zapytałam.
- To tak naprawdę tarcze – ponownie zagryzł wargę – Percy'emu wystarczy, że przyciśnie ten guzik po boku, natomiast ty – tu zwrócił się do mnie – musisz wypowiedzieć jej nazwę.
- Nazwę?
- Nazwałem ją Amyna – niepewnie spojrzał na mnie.
- Obrona – powiedziałam z uśmiechem – Amyna – po chwili trzymałam w dłoni piękną tarczę wykonaną ze spiżu. Percy nacisnął przycisk i także w jego dłoni pojawiła się tarcza. Tarcze miały różne wzory jednak obie były solidnie i dokładnie wykonane.
- Dziękuję Tysona – powiedzieliśmy jednocześnie i wybuchnęliśmy śmiechem. Schowaliśmy prezenty do ich pierwotnego wyglądu i usiedliśmy na łóżkach. Wykorzystaliśmy pozostały nam czas na rozmowę w międzyczasie widząc obozowiczów zmierzających na ognisko, które dzisiejszego dnia odbywało się później niż normalnie. Tyson również ich spostrzegł.
- Może jednak chcecie...
- Nie – przerwałam mu – mówiliśmy, że cię odprowadzimy to to zrobimy prawda Percy?
- Oczywiście, że z tobą pójdziemy. Zauważyłam jak Tysonowi zaszkliło się oko.
- No, Tyson nie płacz – poczochrałam go po włosach.
- Ale, tak świetnie jest mieć rodzeństwo... jesteście super... jesteście najlepsi – wyszeptał powstrzymując łzy. Posiedzieliśmy jeszcze tak około dziesięciu minut po czym ruszyliśmy w kierunku plaży.
- W jaki sposób masz się dostać do pałacu ojca? - zapytał Percy gdy dochodziliśmy już do plaży.
- Sam nie wiem... ktoś ma po mnie przyjść – odezwał się i podbiegł do wody.
Stanęliśmy za nim patrząc jak bawi się piaskiem niczym pięcioletnie dziecko. Uśmiechnęłam się na ten widok. Nagle poczułam ciepły powiew wiatru za sobą i odwróciłam się spostrzegając stojącego za nami mężczyznę w średnim wieku. Był ubrany w hawajską koszulę i szorty. Miał czarne włosy, morskozielone oczy i ciepły przyjazny uśmiech. Przyjrzałam mu się i uświadomiłam sobie, że to mój ojciec, Posejdon. Percy i Tyson także odwrócili się spoglądając na przybysza.
- Tatuś – wykrzyknął Tyson i rzucił się na Posejdona by go przytulić.
- No już, już Tyson spokojnie – bóg uwolnił się z objęć cyklopa.
- Posejdon – wyszeptałam – to znaczy ojcze – poprawiłam się szybko.
- Oriano – podszedł do mnie – ciesze się, że mogę cie zobaczyć... - spojrzał na Percy'ego – witaj Percy.
- Cześć tato – mój brat posłał Posejdonowi pogodny uśmiech – chodź Tyson – zwrócił się do cyklopa.
- Ale czemu? - zdziwił się.
- Chodź widziałem chyba tęczusia...
- Tęczuś – wykrzyknął i pognał przed siebie, Percy podążył tuż za nim zostawiając mnie sam na sam z naszym ojcem.
- Naprawdę cieszę się, że się odnalazłaś – powiedział spoglądając na morzę – już myślałem że nigdy cię nie zobaczę, nie poznam...
- Ja... - nie mogłam wykrztusić z siebie żadnego słowa – ja nigdy nie sądziłam, że moim ojcem możesz być... ty...
Posejdon spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- To źle, że jestem twoim ojcem?
- Nie, nie o to mi chodziło to znaczy...ehh... nigdy nie myślałam, że moim tatą może być bóg...
- Gratuluję pokonania Lwa nemejskiego i Echidny – powiedział po dłuższej ciszy – niestety muszę już iść. Na pewno jeszcze nie raz się spotkamy – uśmiechnął się do mnie. Tyson z Percy'm już do nas wracali.
- Posejdonie – powiedziałam do niego – znaczy tato... - spojrzał na mnie – dziękuję za prezent.
- Nie ma za co – uśmiechnął się. Tyson podszedł do niego i po chwili oboje zniknęli zostawiając po sobie tylko ciepłą bryzę. Percy spojrzał na mnie.
- Wszystko dobrze?
- Bardzo dobrze – uśmiechnęłam się do niego – idziemy na ognisko?
- Pewnie czemu nie – uśmiechnął się i ruszył w stronę pawilonu. Popatrzyłam jeszcze raz w stronę morza i ruszyłam za nim.

1 komentarz:

  1. Tatuś zadbał o Tysona, jestem pewna, że będzie najlepszy ze wszystkich :)

    OdpowiedzUsuń