Weszłam do domku razem z
Percy'm gdzie zastaliśmy siedzącego na łóżku Tysona.
- Tyson – odezwałam się
– cały dzień cię nie widziałam gdzieś się podziewał –
podeszłam do niego.
- Ja... ja muszę wam coś
powiedzieć.
- Co takiego? Co się
stało? - zapytał zaniepokojony Percy.
- Rozmawiałem z tatą...
on chce bym przybył do jego królestwa by pobierać nauki
płatnerstwa u moich braci cyklopów.
- To wspaniale –
uśmiechnęłam się. Percy spojrzał na mnie.
- Pewnie, że wspaniale...
nauczysz się wielu nowych rzeczy – poklepał Tysona po ramieniu.
- Tak myślicie? Ale będę
musiał odejść i was zostawić...
- Nie martw się pewnie
jeszcze nie raz się spotkamy – przytuliłam go.
- To kiedy masz zamiar
wyruszać? - zapytał Percy siadając obok Tysona.
- Za jakąś godzinę z
plaży...
- To się dobrze składa –
powiedziałam z uśmiechem – odświeżymy się z Percym i
odprowadzimy cię nad brzeg.
- Oczywiście – Percy
wstał i podszedł do szafy szukając ubrań – poczekaj zaraz
wrócimy.
- Ok – powiedział tylko
Tyson i spojrzał przez okno.
Wybrałam ubrania z szafy
i poszliśmy do toalet by odświeżyć się przed odejściem Tysona.
Czyści i pachnący
wróciliśmy do domku zastając smutnego Tysona. Podeszłam do niego
i usiadłam obok.
- Nie martw się, będzie
dobrze – powiedziałam uśmiechając się ciepło do niego. Tyson
popatrzył na mnie i uściskał mnie mocno.
- Będę za wami tęsknić
– powiedział smutnym zapłakanym głosem.
- Tyson ale pomyśl ile
się tam nauczysz, ilu nowych znajomych poznasz – Percy starał się
go pocieszyć – ile przydatnych rzeczy wyprodukujesz...
- A właśnie –
wykrzyknął nagle Tyson grzebiąc po kieszeniach – przez ostatnie
dni coś dla was robiłem...
- Co takiego? - zapytałam
przyglądając się jego poczynaniom.
- Tutaj są – oznajmił
z uśmiechem na ustach wyciągając z kieszeni dwie rzeczy – może
nie są to najlepszej jakości rzeczy ale... - zagryzł wargę.
- Co to jest? - zapytał
spokojnie Percy.
- Zegarek jest dla ciebie
– powiedział – a zawieszka dla Oriany – podał nam wymienione
przedmioty. Przyjrzałam się zawieszce. Była w kształcie małej
tarczy z wygrawerowanym trójzębem na środku. Zegarek Percy'ego
natomiast był czarny ze skórzanym paskiem i elektronicznym
wyświetlaczem z malutkim przyciskiem z boku. Przypiełam zawieszkę
do bransoletki, a Percy założył zegarek.
- Jest super –
powiedział przyglądając się zegarku.
- Jest piękna, dziękuję
Tyson.
- To nie są zwykłe
ozdoby – powiedział niepewnie. Spojrzeliśmy na niego zdziwieni.
- Nie są? - zapytałam.
- To tak naprawdę tarcze
– ponownie zagryzł wargę – Percy'emu wystarczy, że przyciśnie
ten guzik po boku, natomiast ty – tu zwrócił się do mnie –
musisz wypowiedzieć jej nazwę.
- Nazwę?
- Nazwałem ją Amyna –
niepewnie spojrzał na mnie.
- Obrona – powiedziałam
z uśmiechem – Amyna – po chwili trzymałam w dłoni piękną
tarczę wykonaną ze spiżu. Percy nacisnął przycisk i także w
jego dłoni pojawiła się tarcza. Tarcze miały różne wzory jednak
obie były solidnie i dokładnie wykonane.
- Dziękuję Tysona –
powiedzieliśmy jednocześnie i wybuchnęliśmy śmiechem.
Schowaliśmy prezenty do ich pierwotnego wyglądu i usiedliśmy na
łóżkach. Wykorzystaliśmy pozostały nam czas na rozmowę w
międzyczasie widząc obozowiczów zmierzających na ognisko, które
dzisiejszego dnia odbywało się później niż normalnie. Tyson
również ich spostrzegł.
- Może jednak chcecie...
- Nie – przerwałam mu –
mówiliśmy, że cię odprowadzimy to to zrobimy prawda Percy?
- Oczywiście, że z tobą
pójdziemy. Zauważyłam jak Tysonowi zaszkliło się oko.
- No, Tyson nie płacz –
poczochrałam go po włosach.
- Ale, tak świetnie jest
mieć rodzeństwo... jesteście super... jesteście najlepsi –
wyszeptał powstrzymując łzy. Posiedzieliśmy jeszcze tak około
dziesięciu minut po czym ruszyliśmy w kierunku plaży.
- W jaki sposób masz się
dostać do pałacu ojca? - zapytał Percy gdy dochodziliśmy już do
plaży.
- Sam nie wiem... ktoś ma
po mnie przyjść – odezwał się i podbiegł do wody.
Stanęliśmy za nim
patrząc jak bawi się piaskiem niczym pięcioletnie dziecko.
Uśmiechnęłam się na ten widok. Nagle poczułam ciepły powiew
wiatru za sobą i odwróciłam się spostrzegając stojącego za nami
mężczyznę w średnim wieku. Był ubrany w hawajską koszulę i
szorty. Miał czarne włosy, morskozielone oczy i ciepły przyjazny
uśmiech. Przyjrzałam mu się i uświadomiłam sobie, że to mój
ojciec, Posejdon. Percy i Tyson także odwrócili się spoglądając
na przybysza.
- Tatuś – wykrzyknął
Tyson i rzucił się na Posejdona by go przytulić.
- No już, już Tyson
spokojnie – bóg uwolnił się z objęć cyklopa.
- Posejdon – wyszeptałam
– to znaczy ojcze – poprawiłam się szybko.
- Oriano – podszedł do
mnie – ciesze się, że mogę cie zobaczyć... - spojrzał na
Percy'ego – witaj Percy.
- Cześć tato – mój
brat posłał Posejdonowi pogodny uśmiech – chodź Tyson –
zwrócił się do cyklopa.
- Ale czemu? - zdziwił
się.
- Chodź widziałem chyba
tęczusia...
- Tęczuś – wykrzyknął
i pognał przed siebie, Percy podążył tuż za nim zostawiając
mnie sam na sam z naszym ojcem.
- Naprawdę cieszę się,
że się odnalazłaś – powiedział spoglądając na morzę – już
myślałem że nigdy cię nie zobaczę, nie poznam...
- Ja... - nie mogłam
wykrztusić z siebie żadnego słowa – ja nigdy nie sądziłam, że
moim ojcem możesz być... ty...
Posejdon spojrzał na mnie
i się uśmiechnął.
- To źle, że jestem
twoim ojcem?
- Nie, nie o to mi
chodziło to znaczy...ehh... nigdy nie myślałam, że moim tatą
może być bóg...
- Gratuluję pokonania Lwa
nemejskiego i Echidny – powiedział po dłuższej ciszy –
niestety muszę już iść. Na pewno jeszcze nie raz się spotkamy –
uśmiechnął się do mnie. Tyson z Percy'm już do nas wracali.
- Posejdonie –
powiedziałam do niego – znaczy tato... - spojrzał na mnie –
dziękuję za prezent.
- Nie ma za co –
uśmiechnął się. Tyson podszedł do niego i po chwili oboje
zniknęli zostawiając po sobie tylko ciepłą bryzę. Percy spojrzał
na mnie.
- Wszystko dobrze?
- Bardzo dobrze –
uśmiechnęłam się do niego – idziemy na ognisko?
- Pewnie czemu nie –
uśmiechnął się i ruszył w stronę pawilonu. Popatrzyłam jeszcze
raz w stronę morza i ruszyłam za nim.
Tatuś zadbał o Tysona, jestem pewna, że będzie najlepszy ze wszystkich :)
OdpowiedzUsuń