Wchodząc spostrzegłam,
że moi bracia już nie śpią.
- Dzień dobry –
podeszłam do szafy i włożyłam ubrania do środka.
- Dobry – powiedział
zaspany Tyson.
- Bry. Czy w nocy była u
nas jakaś ekipa sprzątająca? - zapytał rozglądając się po
pokoju. Zaśmiałam się.
- To moje przeprosiny za
obudzenie was w środku nocy. Trzeba jeszcze pozamiatać podłogę
ale to zrobię za chwilę.
- Ja to zrobię –
wykrzyknął cyklop wyskakując z łóżka i łapiąc za miotłę i
zaczynając zamiatać.
- Nie musiałaś tego
robić – podrapał się z zakłopotania Percy po głowie
wygrzebując się z kołdry – mogliśmy ci pomóc.
- I tak nie mogłam
zasnąć.
Percy westchnął i
spojrzał na mnie.
- Niech ci będzie ale
jutro sprzątamy wszyscy razem nie chce byś robiła to za nas.
Prawda Tyson?
- Pewnie. Sprzątajmy
razem.
- Dobrze, dobrze widzę,
że z wami nie wygram – uśmiechnęłam się pogodnie odsuwając od
siebie wspomnienia o koszmarze. Tyson skończył zamiatać podłogę
i odłożył miotłę na miejsce.
- Gotowe - powiedział
podskakując w miejscu.
- Świetnie się spisałeś
Tyson – pochwalił go Percy szukając ubrań w szafie.
- Zaraz przyjdę –
powiedział wychodząc zapewne do toalety.
- Poczekaj – krzyknął
cyklop, porwał pierwsze ubranie z szafy i wybiegł za nim.
Siedziałam na łóżku
czekając na ich powrót i wpatrując się w bransoletkę.
- Chris coś planuje –
wyszeptałam do siebie i uśmiechnęła się. Po chwili wrócili moi
bracia do domku i udaliśmy się razem na śniadanie. Tak jak wczoraj
czułam na sobie wzrok innych obozowiczów i słyszałam, że
zawzięcie coś między sobą szepczą. Podczas śniadania również
złożyłam z braćmi ofiarę dla ojca. Zjedliśmy wyśmienite tosty
i wróciliśmy do domku czekając na inspekcję, którą dzisiaj
prowadziła grupowa domku Ateny, Annabeth. Siedziałam z chłopakami
wesoło rozmawiając kiedy przerwało nam pukanie do drzwi.
- To pewnie Annabeth –
powiedział Percy podchodząc i otwierając drzwi.
- Hej – powiedziała
blondynka wchodząc do domku i rozglądając się po nim. Doszła na
środek i rozejrzała się z wielkim zdziwieniem wymalowanym na
twarzy – jakim cudem jest tutaj tak czysto?
- To akurat zasługa
Oriany – powiedział Tyson.
- Oriany? - spojrzała na
mnie.
- Cóż – wzruszyłam
ramionami i uśmiechnęłam się – nie mogłam spać.
- To przez ten koszmar –
cyklop pokiwał głową w górę i w dół. Annabeth spojrzała na
mnie podejrzliwie.
- Koszmar?
- To nic takiego –
uśmiechnęłam się – czasami tak mam, wiesz, nowe miejsce i tak
dalej – starałam się zręcznie ominąć ten temat.
- Ah tak – powiedziała
tylko i zapisała coś w swoim notatniku – 5 na 5. Pierwszy raz
odkąd jesteś na obozie – tym razem zwróciła się do Percy'ego
po czym wyszła z domku. Od 9 zaczynały się pierwsze zajęcia, a
była to starożytna greka, którą prowadził Chejron wraz z
Annabeth. Greka była bardzo ciekawie prowadzona w różnych formach.
Siedziałam obok Chrisa. Na szczęście wszystkie zajęcia miałam z
nim. Czas bardzo szybko minął i już szliśmy w kierunku stajni
pegazów by wyczyścić ich zagrody. Weszłam z Chrisem do stajni, w
której od razu podbiegł do mnie jeden z pegazów gdy tylko mnie
zauważył. Oriana wiedziałem, że się jeszcze spotkamy. O i
nawet Chris jest.
- Cześć Mroczny –
pogłaskałam go po grzywie – znowu się spotykamy.
- Mroczny – zagadnął
Chris – jak się masz chłopie?
Jest świetnie ,wprost
cudownie. Przekazałam odpowiedź Chrisowi po czym pegaz odbiegł
od nas wracając do innych ze swojej rasy. Wysprzątaliśmy szybko
stajnie udając się na kolejne zajęcia a mianowicie szermierkę.
Jak się dowiedziałam przed zdrada prowadził je Luke. Teraz
niestety nie było konkretnego nauczyciela. Na tych zajęciach każdy
mógł wyzwać każdego było to ponoć pomocne w rozstrzyganiu
sporów. Tak przynajmniej wspominał Percy. Idąc na Arenę byłam
bardzo ciekawa jak one wyglądają. Dochodząc zauważyłam już
pojedynkujących się obozowiczów. Percy pomógł mi założyć
zbroje i po kilku minutach wyzwał go Charles, grupowy domku
Hefajstosa. Oglądałam przez chwilę jak się atakują. Chris
również odszedł do jednego ze swoich braci i zaczął pojedynek, a
do mnie podeszła blond włosa córka Ateny. Spojrzałam na nią.
- Annabeth...
- Wyzywam cię na
pojedynek Oriano Jackson – oznajmiła donośnym głosem. Wstałam
ze swojego miejsca i podeszłam do niej przywołując miecz na co ona
spojrzała zdziwiona, jednak szybko jej twarz zobojętniała. Katem
oka zauważyłam przyglądającemu nam się Chejrona. Obozowicze
zrobili nam miejsce przerywając swoje pojedynki i wpatrując się w
nas. Stanęłam przed Annabeth i czekałam na jej ruch, nie chciałam
atakować pierwsza. Blondynka zaatakowała mnie szybko odgórnym
cięciem, które bardzo zręcznie odparowałam i natarłam na nią.
Zręcznie się broniła i wyprowadzała ataki jednak ja nie
pozostawałam jej dłużna. Okręcałam się wokół własnej osi co
chwilę odparowując jej ataki. Spostrzegłam, że wszyscy na Arenie
patrzą już w naszą stronę, nikt poza nami się nie pojedynkował.
Annabeth wyraźnie była na mnie wściekła jednak nie miałam
pojęcia dlaczego. W pewnym momencie zagapiłam się, a dziewczyna
zręcznie to wykorzystała rozcinając mi przedramię. Syknęłam
cicho i wyprowadziłam kilka ciosów w jej stronę również
rozcinając jej ramię. Pojedynkowałyśmy się już jakąś długa
chwilę obie dyszałyśmy już ze zmęczenia jednak żadna z nas nie
chciała przegrać. Chejron kierował się w naszą stronę
przeciskając między obozowiczami. Złączyłyśmy się mieczami
patrząc w swoją stronę po czym odskoczyłyśmy i szybko
wycelowałyśmy własnymi mieczami w serce przeciwnika. Już miałyśmy
atakować się ponownie kiedy przerwał nam centaur.
- Stop!! - wykrzyknął –
koniec pojedynku.
- Ale Chejronie... - zaczęła
Annabeth.
- Remis – oznajmił
twardo – i tak ma zostać. Przynajmniej na razie.
Popatrzyłyśmy na siebie
i opuściłyśmy broń odchodząc w przeciwnych kierunkach.
- Walczyłyście jakbyście
chciały się pozabijać – stwierdził podchodzący do mnie Chris –
co się stało?
- Nie wiem... - spojrzałam
na niego wzruszając ramionami. Odeszłam w stronę domku by się
przebrać i odświeżyć przed następnymi zajęciami. Kolejnymi
zajęciami była mitologia grecka, coś co bardzo lubię dlatego
bardzo się na niej udzielałam. Chris także. Do końca dnia
unikałyśmy się z Annabeth. Po wieczornych śpiewach wróciłam do
domku od razu rzucając się na łóżko. To był dzień pełen
wrażeń, pomyślałam i zasnęłam. Tej nocy nie przyśnił mi się
żaden koszmar.
Annabeth taka wredna zazdrośnica, no proszę, a wygląda na taką nieszkodliwą. Tyson całkiem miły, opiekuńczy, nie chce wykorzystywać siostry, Percy leniu :D do roboty! Przynajmniej mogła się wyspać bez żadnych koszmarów :)
OdpowiedzUsuńAnabeth jest miła słodka i urocza proszę nie rób z niej okrutnej jędzy
OdpowiedzUsuń