Bądź niczym bijące źródło,
nie zaś jak staw,
w którym zawsze stoi
ta sama woda. - Paulo Coelho

sobota, 6 września 2014

16. Pojedynek.

Wchodząc spostrzegłam, że moi bracia już nie śpią.
- Dzień dobry – podeszłam do szafy i włożyłam ubrania do środka.
- Dobry – powiedział zaspany Tyson.
- Bry. Czy w nocy była u nas jakaś ekipa sprzątająca? - zapytał rozglądając się po pokoju. Zaśmiałam się.
- To moje przeprosiny za obudzenie was w środku nocy. Trzeba jeszcze pozamiatać podłogę ale to zrobię za chwilę.
- Ja to zrobię – wykrzyknął cyklop wyskakując z łóżka i łapiąc za miotłę i zaczynając zamiatać.
- Nie musiałaś tego robić – podrapał się z zakłopotania Percy po głowie wygrzebując się z kołdry – mogliśmy ci pomóc.
- I tak nie mogłam zasnąć.
Percy westchnął i spojrzał na mnie.
- Niech ci będzie ale jutro sprzątamy wszyscy razem nie chce byś robiła to za nas. Prawda Tyson?
- Pewnie. Sprzątajmy razem.
- Dobrze, dobrze widzę, że z wami nie wygram – uśmiechnęłam się pogodnie odsuwając od siebie wspomnienia o koszmarze. Tyson skończył zamiatać podłogę i odłożył miotłę na miejsce.
- Gotowe - powiedział podskakując w miejscu.
- Świetnie się spisałeś Tyson – pochwalił go Percy szukając ubrań w szafie.
- Zaraz przyjdę – powiedział wychodząc zapewne do toalety.
- Poczekaj – krzyknął cyklop, porwał pierwsze ubranie z szafy i wybiegł za nim.
Siedziałam na łóżku czekając na ich powrót i wpatrując się w bransoletkę.
- Chris coś planuje – wyszeptałam do siebie i uśmiechnęła się. Po chwili wrócili moi bracia do domku i udaliśmy się razem na śniadanie. Tak jak wczoraj czułam na sobie wzrok innych obozowiczów i słyszałam, że zawzięcie coś między sobą szepczą. Podczas śniadania również złożyłam z braćmi ofiarę dla ojca. Zjedliśmy wyśmienite tosty i wróciliśmy do domku czekając na inspekcję, którą dzisiaj prowadziła grupowa domku Ateny, Annabeth. Siedziałam z chłopakami wesoło rozmawiając kiedy przerwało nam pukanie do drzwi.
- To pewnie Annabeth – powiedział Percy podchodząc i otwierając drzwi.
- Hej – powiedziała blondynka wchodząc do domku i rozglądając się po nim. Doszła na środek i rozejrzała się z wielkim zdziwieniem wymalowanym na twarzy – jakim cudem jest tutaj tak czysto?
- To akurat zasługa Oriany – powiedział Tyson.
- Oriany? - spojrzała na mnie.
- Cóż – wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się – nie mogłam spać.
- To przez ten koszmar – cyklop pokiwał głową w górę i w dół. Annabeth spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Koszmar?
- To nic takiego – uśmiechnęłam się – czasami tak mam, wiesz, nowe miejsce i tak dalej – starałam się zręcznie ominąć ten temat.
- Ah tak – powiedziała tylko i zapisała coś w swoim notatniku – 5 na 5. Pierwszy raz odkąd jesteś na obozie – tym razem zwróciła się do Percy'ego po czym wyszła z domku. Od 9 zaczynały się pierwsze zajęcia, a była to starożytna greka, którą prowadził Chejron wraz z Annabeth. Greka była bardzo ciekawie prowadzona w różnych formach. Siedziałam obok Chrisa. Na szczęście wszystkie zajęcia miałam z nim. Czas bardzo szybko minął i już szliśmy w kierunku stajni pegazów by wyczyścić ich zagrody. Weszłam z Chrisem do stajni, w której od razu podbiegł do mnie jeden z pegazów gdy tylko mnie zauważył. Oriana wiedziałem, że się jeszcze spotkamy. O i nawet Chris jest.
- Cześć Mroczny – pogłaskałam go po grzywie – znowu się spotykamy.
- Mroczny – zagadnął Chris – jak się masz chłopie?
Jest świetnie ,wprost cudownie. Przekazałam odpowiedź Chrisowi po czym pegaz odbiegł od nas wracając do innych ze swojej rasy. Wysprzątaliśmy szybko stajnie udając się na kolejne zajęcia a mianowicie szermierkę. Jak się dowiedziałam przed zdrada prowadził je Luke. Teraz niestety nie było konkretnego nauczyciela. Na tych zajęciach każdy mógł wyzwać każdego było to ponoć pomocne w rozstrzyganiu sporów. Tak przynajmniej wspominał Percy. Idąc na Arenę byłam bardzo ciekawa jak one wyglądają. Dochodząc zauważyłam już pojedynkujących się obozowiczów. Percy pomógł mi założyć zbroje i po kilku minutach wyzwał go Charles, grupowy domku Hefajstosa. Oglądałam przez chwilę jak się atakują. Chris również odszedł do jednego ze swoich braci i zaczął pojedynek, a do mnie podeszła blond włosa córka Ateny. Spojrzałam na nią.
- Annabeth...
- Wyzywam cię na pojedynek Oriano Jackson – oznajmiła donośnym głosem. Wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do niej przywołując miecz na co ona spojrzała zdziwiona, jednak szybko jej twarz zobojętniała. Katem oka zauważyłam przyglądającemu nam się Chejrona. Obozowicze zrobili nam miejsce przerywając swoje pojedynki i wpatrując się w nas. Stanęłam przed Annabeth i czekałam na jej ruch, nie chciałam atakować pierwsza. Blondynka zaatakowała mnie szybko odgórnym cięciem, które bardzo zręcznie odparowałam i natarłam na nią. Zręcznie się broniła i wyprowadzała ataki jednak ja nie pozostawałam jej dłużna. Okręcałam się wokół własnej osi co chwilę odparowując jej ataki. Spostrzegłam, że wszyscy na Arenie patrzą już w naszą stronę, nikt poza nami się nie pojedynkował. Annabeth wyraźnie była na mnie wściekła jednak nie miałam pojęcia dlaczego. W pewnym momencie zagapiłam się, a dziewczyna zręcznie to wykorzystała rozcinając mi przedramię. Syknęłam cicho i wyprowadziłam kilka ciosów w jej stronę również rozcinając jej ramię. Pojedynkowałyśmy się już jakąś długa chwilę obie dyszałyśmy już ze zmęczenia jednak żadna z nas nie chciała przegrać. Chejron kierował się w naszą stronę przeciskając między obozowiczami. Złączyłyśmy się mieczami patrząc w swoją stronę po czym odskoczyłyśmy i szybko wycelowałyśmy własnymi mieczami w serce przeciwnika. Już miałyśmy atakować się ponownie kiedy przerwał nam centaur.
- Stop!! - wykrzyknął – koniec pojedynku.
- Ale Chejronie... - zaczęła Annabeth.
- Remis – oznajmił twardo – i tak ma zostać. Przynajmniej na razie.
Popatrzyłyśmy na siebie i opuściłyśmy broń odchodząc w przeciwnych kierunkach.
- Walczyłyście jakbyście chciały się pozabijać – stwierdził podchodzący do mnie Chris – co się stało?
- Nie wiem... - spojrzałam na niego wzruszając ramionami. Odeszłam w stronę domku by się przebrać i odświeżyć przed następnymi zajęciami. Kolejnymi zajęciami była mitologia grecka, coś co bardzo lubię dlatego bardzo się na niej udzielałam. Chris także. Do końca dnia unikałyśmy się z Annabeth. Po wieczornych śpiewach wróciłam do domku od razu rzucając się na łóżko. To był dzień pełen wrażeń, pomyślałam i zasnęłam. Tej nocy nie przyśnił mi się żaden koszmar.

2 komentarze:

  1. Annabeth taka wredna zazdrośnica, no proszę, a wygląda na taką nieszkodliwą. Tyson całkiem miły, opiekuńczy, nie chce wykorzystywać siostry, Percy leniu :D do roboty! Przynajmniej mogła się wyspać bez żadnych koszmarów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Anabeth jest miła słodka i urocza proszę nie rób z niej okrutnej jędzy

    OdpowiedzUsuń