Chris po bitwie wrócił
do domku razem ze swoim rodzeństwem. Do ogniska zostało jeszcze
trochę czasu więc postanowił iść pod prysznic by się odświeżyć.
Po wyjściu z toalety udał się z powrotem do dziewiątego domku i
zagłębił się w rozmowę ze swoimi współlokatorami.
- Świetna bitwa –
powiedziała Zoria susząc swoje długie włosy ręcznikiem.
- Tak odjazdowa –
przytaknął Harley siadając koło Chrisa – najlepszy był widok
wiszącej do góry nogami Clarisse – zaśmiał się
- I Annabeth – dodała
Miria.
- Tak to prawda... Oriana
bosko je urządziła – zaśmiał się Charles – hmm... - spojrzał
na Chrisa.
- Co? - zapytał zdziwiony
czując na sobie spojrzenie grupowego.
- No więc... co cię
łączy z Orianą?
- Z Orianą? - zapytał
zaskoczony – jesteśmy przyjaciółmi...
- Już bo ci uwierzymy...
– oznajmił Jake
- No naprawdę...
Przyjaźnimy się już jakieś 6 lat...
- Czyli nie jesteście
razem? - zapytał dziwnie podekscytowany Harley.
- Nie no co ty. Nie
jesteśmy razem...
- Super! - wykrzyknął i
wstał ze swojego miejsca – czyli mogę do niej zarywać –
ucieszył się.
- Tylko spróbuj... -
zagroził Chris wstając z miejsca.
- Ej, spokojnie tylko
żartowałem – zaśmiał się i usiadł rozbawiony na swoim
miejscu. Chris przyjrzał mu się podejrzliwie.
- Nie martw się jesteśmy
rodzeństwem... nie podbieramy sobie dziewczyn – zaśmiał się
Charlie. Rozmawiali tak jeszcze aż nadszedł czas ogniska. Wyszli i
ruszyli razem z innymi domkami kierując się w stronę ławek przy
ognisku. Po chwili rozbrzmiały śpiewy. Chris rozglądał się za
przyjaciółką jednak nigdzie jej nie dostrzegł za to zauważył
Thalię, do której postanowił podejść.
- Hej Thalia nie widziałaś
może Oriany?
- O hej Chris –
odwróciła się w jego stronę – niestety jej nie widziałam...
Ale powinna gdzieś tu być.
- No właśnie jej nie
ma...
- To zapytaj Percy'ego,
pewnie on będzie wiedział – odezwała się stojąca obok niej
Annabeth.
- Percy'ego też nigdzie
nie widzę – odpowiedział.
- Jak to go nie ma? -
zapytała zaskoczona córka Ateny rozglądając się.
- Muszą gdzieś tu być –
Thalia rozejrzała się dostrzegając Chejrona.
- Chodźcie – ruszyła w
stronę centaura ciągnąc za sobą Annabeth i Chrisa. Podeszła do
koordynatora zajęć.
- Chejronie nie wiesz może
gdzie jest Oriana i Percy? Szukamy ich.
- Oriana i Percy?
- Tak. Nie możemy ich
nigdzie znaleźć – wtrącił Chris.
- Tu ich nie ma...
- Jak to tu ich nie ma? To
gdzie są? Wyszli poza obóz? - Annabeth zbombardowała centaura
pytaniami.
- Annabeth uspokój się,
nigdzie nie wyszli nadal są w obozie.
- To gdzie oni są? -
zapytała Thalia.
- Jak ich ostatni raz
widziałem szli z Tysonem na plażę.
- Na plażę? - zapytał
zdziwiony Chris.
- Chodźcie idziemy –
oznajmiła Thalia i zaczęła iść w stronę plaży. Chris i
Annabeth podążyli za nią.
- Nie radzę –
powiedział jeszcze Chejron nim zdołali od niego odejść.
- Dlaczego? - zapytała
podejrzliwie Annabeth jednak nie uzyskała odpowiedzi. Dochodząc do
plaży w oddali zauważyli na niej cztery postacie. Cyklopa,
Percy'ego, Orianę oraz jakiegoś mężczyznę. Annabeth zatrzymała
się. Pozostali spojrzeli na nią.
- Co jest? - zapytał
Chris.
- Chejron miał rację.
Nie powinniśmy tu przychodzić.
- Co? Dlaczego? - zapytała
Thalia.
- To Posejdon.
Chłopak i punkowa
dziewczyna spojrzeli jeszcze raz w stronę plaży. Stali tak
przyglądając się jak Percy i Tyson odchodzą zostawiając Orianę
i Posejdona, którzy przez chwile rozmawiają a następnie Posejdon
znika z Tysonem.
- Chodźcie wracamy –
odezwała się nagle Thalia i zaczęła odchodzić. Annabeth i Chris
podążyli za nią wracając na ognisko. Chłopak całą drogę
zastanawiał się o czym Oriana rozmawiała z ojcem jednak nie chciał
być wścibski, dlatego postanowił o to nie pytać. Cała trójka
podeszła do ławki niedaleko ogniska i usiadła.
- To teraz czekamy...
Zaraz powinni tu być – odezwał się Chris.
- Tak – przytaknęła
zamyślona Thalia.
***
Kiedy doszliśmy już na
miejsce zauważyłam, że Chris siedzi przy Thalii i Annabeth.
- Chodź tam - pociągnęłam
Percy'ego do stolika.
- Hej – przywitałam się
– stało się coś?
- Hej, nie nic –
odpowiedział mi Chris.
- Siadajcie – Thalia
spojrzała na nas zamyślona natomiast Annabeth zmierzyła mnie
wzrokiem wstała i odeszła.
- A tej co znowu? -
zapytałam sama siebie. Po chwili do naszego stoliku przysiadło się
jeszcze kilka osób. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się aż
usłyszeliśmy dźwięk konchy. Obserwowałam Annabeth i postanowiłam
jutro z nią porozmawiać. Muszę się dowiedzieć o co jej chodzi.
Wróciłam z bratem do domku. Było w nim tak pusto bez Tysona.
Przebrałam się, odświeżyłam i położyłam na łóżku
spoglądając w stronę okna.
- Dobranoc Percy.
- Branoc – odpowiedział
i po chwili usłyszałam jak cicho pochrapuje. Uśmiechnęłam się.
Wspaniale jest mieć brata. Zasnęłam.