Bądź niczym bijące źródło,
nie zaś jak staw,
w którym zawsze stoi
ta sama woda. - Paulo Coelho

sobota, 2 stycznia 2016

31. Zawiłe korytarze.

Kiedy doszedłem z dziewczynami na szczyt wulkanu przystanąłem biorąc głęboki wdech, teraz czeka nas najtrudniejsza część zadania, a właściwie mnie... Podszedłem na sam skraj gdzie stała już Oriana i popatrzyłem do środka komina.
- Jesteś pewien? - usłyszałem zaniepokojony głos Ori.
- Tak, nie martw się – uśmiechnąłem się odwracając się do niej, pomyślałem, że to może ją uspokoić. Kiedy spojrzałem ponownie w komin poczułem jak Oriana przysuwa się do mnie i obejmuje mnie od tyłu wtulając się w moje plecy. To było takie przyjemne czuć ciepło jej ciała, mógłbym stać tak latami.
- Uważaj na siebie – wyszeptała mocniej wtulając się we mnie.
- Będę – odpowiedziałem jej czując jak wypuszcza mnie ze swych objęć. Podszedłem jeszcze bliżej skraju komina zauważając dobrze wyżłobione skały idealne do zejścia w dół. Schodząc usłyszałem jeszcze jak Thalia krzyczy żebym wrócił żywy, zaśmiałem się pod nosem. Łapałem się wystających skał, czułem, że były gorące jednak nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Poruszałem się tempem ślimaka, nie chciałem spaść w końcu obiecałem to Orianie. Właśnie Oriana, moja niesamowita przyjaciółka już od wielu lat. Ale czy tylko przyjaciółka? Chyba czuję do niej coś więcej niż tylko przyjaźń. Ubóstwiam jej piękne długie czarne włosy, morsko zielone oczy i ten pogodny uśmiech goszczący na jej twarzy. Z każdym dniem moje uczucia do niej rosną w ekspresowym tempie. Percy miał rację, muszę jej to jak najszybciej powiedzieć bo jeżeli tego nie zrobię ktoś może to wykorzystać. Już i tak wielu się za nią ogląda, wkurza mnie to... Czy to możliwe, że jestem o nią zazdrosny? Kiedy mieszkaliśmy w Atlanta City miałem ją właściwie tylko dla siebie, a tutaj... Odkąd przybyliśmy do obozu mam większą konkurencję... Konkurencję?? Chyba mogę tak to nazwać. Inni oglądają się za nią, zagadują ją, staram się jak mogę ich odganiać ale to dużo nie daje... Dobrze, że rodzeństwo z mojego domku uszanowało to i do niej nie podbija. Ale jest jeszcze wiele domków... Cholera... Musze jej powiedzieć co do niej czuję. Wtedy kiedy dowiedzieliśmy się o misji jak dawałem jej zawieszkę nie potrafiło przejść mi to przez gardło, nazwa jej sztyletu... Na szczęście Ori zauważyła i nie naciskała, ona naprawdę jest wspaniała dziewczyną. Tak, zdecydowanie powiem jej kiedy nadarzy się dobra okazja, zrobię to podczas tej misji... Zszedłem jeszcze kawałek na dół, byłem właściwie już mniej więcej w połowie komina gdy napotkałem na opór pod stopami. Co to? Spojrzałem na moje stopy. Stałem na jakiejś skalnej półce od której odchodziły schody, które kierowały się dalej w dół. Dziwne. Puściłem się skał i stanąłem pewniej pukając butem by upewnić się, że półka nie zawali się pode mną. Niepewnie zszedłem po schodach na kolejną półkę, gdzie w kominie wyżłobiony był korytarz. Spojrzałem starając się dojrzeć dokąd może prowadzić. Niestety ostro skręcał więc widać było tylko początek. Wzruszyłem ramionami i ruszyłem, może dojdę nim do miejsca gdzie może znajdować się kwiat. Korytarze często ostro skręcały dobrze, że na ścianach przymocowane były zapalone pochodnie, chociaż z drugiej strony było to dziwne. Na wszelkie wypadek dobyłem swojego miecza, ruszając w dalszą drogę. Błądziłem korytarzami aż doszedłem do miejsca gdzie nastąpiło rozwidlenie, cholera i co teraz gdzie mam iść oba korytarze były ciemne w żadnym nie paliły się pochodnie. Odwróciłem się spoglądając w miejsce skąd przybyłem. Westchnąłem i wtedy stało się coś dziwnego, w jednym z korytarzy zapaliły się pochodnie. Odwróciłem się zdziwiony, cóż skoro się tam zapaliło to idę. Wszedłem na rozświetlony korytarz, różnił się od poprzedniego którym podążałem. Było w nim zdecydowanie więcej pochodni i był lekko pochylony w dół jakby ktoś planował zrobić z niego zjeżdżalnię ale w połowie pracy zrezygnował z tego pomysłu. Po około 30 może 40 minutach marszu, nie jestem pewien ile dokładnie to trwało doszedłem do najprawdopodobniej końca korytarza którym się poruszałem. Podszedłem i wyjrzałem. Znajdowałem się bardzo nisko właściwie kilka metrów niżej znajdowała się już wrząca lawa. Na tym poziomie było już bardzo gorąco, moja koszulka cała się lepiła od potu, który lał się ze mnie strumieniami. Wyszedłem na półkę znajdującą się nad lawą i przetarłem oczy, było tutaj bardzo jasno a co kilka metrów palił się ogień przypominający pozostawione nie zgaszone ogniska. Rozejrzałem się i wtedy go zauważyłem, ten kwiat wulkaniczny którego poszukiwałem. To nie może być pomyłka to musi być on. Cholera tylko jak mam się dostać na skałę, która znajdowała się dosłownie pośrodku wulkanu do połowy zatopiona w lawie. Nie doskoczę tam... Ale zaraz, przyjrzałem się lawie, tak widzę małe skały, które ledwo wystają ponad nią. Nie mam wyboru, westchnąłem, wziąłem głęboki oddech i skoczyłem na pierwszą ze skał. Na początku ciężko było mi złapać równowagę jednak udało mi się. Spojrzałem na kolejny kamień i skoczyłem. Balansując na powierzchni skały spojrzałem przed siebie, jeszcze 7 skał, dam radę... Przeskoczyłem jeszcze pięć odległości między skałami bez większych problemów, jednak gdy zostały mi już tylko dwie, zaczęły się problemy... Gdy chciałem przeskoczyć na kolejną skałę, odbijając się od powierzchni kamienia poślizgnąłem się na niej i ledwo doskoczyłem nie wpadając do lawy. Złapałem się krawędzi i zacząłem podciągać. Lawa wściekle bulgotała niedaleko moich nóg. Mimo tego, że ogień nic mi nie robił nie wiedziałem go by się stało jakbym wpadł do lawy i chyba nie chciałem nawet tego sprawdzać. Przez ostatnią wynurzającą się z lawy skałę przeskoczyłem już bez problemy wskakując na ogromny płaski kamień pośrodku wulkanu. Otrzepałem spodnie z wulkanicznego pyłu i wyprostowałem się spoglądając w kierunku rosnącego pośrodku kwiatu. Był piękny, podszedłem do niego, miał 9 płatków wyglądających jak łzy, które ścisło do siebie przylegały. Płatki były koloru czarnego, a na nich wiły się przeróżne zawijasy w kolorze czerwonożółtym niczym tańczący ogień na ciemnej skale. Kucnąłem i przyglądałem się pięknej roślinie... Orianie pewnie się spodoba, uśmiechnąłem się pod nosem i już chciałem ją zerwać gdy za moimi plecami powstał wir z ognia.

2 komentarze:

  1. Pewnie, ze jest zazdrosny i to jak :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział!😊 Nie mogę się doczekać następnego...

    OdpowiedzUsuń