Bądź niczym bijące źródło,
nie zaś jak staw,
w którym zawsze stoi
ta sama woda. - Paulo Coelho

czwartek, 29 października 2015

30. Lassen Peak.

Doszliśmy do głównej drogi, musieliśmy złapać stopa. Niestety nie było tutaj żadnych dworców ani autobusów. Szliśmy poboczem machając na nadjeżdżający samochód, niestety nie zatrzymał się. Szliśmy jakieś dobre czterdzieści minut zanim jeden z jadących samochodów się zatrzymał. Prowadziła go kobieta w średnim wieku. Zjechała na pobocze, podeszłam do pojazdu.
- Przepraszam czy jedzie pani przypadkiem w kierunku Reno? - zapytałam grzecznie się uśmiechając. Kobieta popatrzyła na nasza trójkę i odezwała się.
- Oczywiście, wsiadajcie podwiozę was – uśmiechnęła się do nas przyjaźnie.
- Dziękujemy pani bardzo – wsiedliśmy do samochodu, a kobieta ruszyła. Podczas drogi wypytywała nas o różne rzeczy, na które grzecznie odpowiadaliśmy półsłówkami by za wiele jej nie zdradzić, chociaż większość i tak zmyśliliśmy. Dojechaliśmy do Reno, a pani Risa jak się dowiedzieliśmy wysadziła nas na dworcu. Grzecznie się z nią pożegnaliśmy i udaliśmy w kierunku wielkiego nowoczesnego budynku by kupić bilety na pociąg do Parku Lassen Volcanic. Mieliśmy szczęście bo kupiliśmy ostatnie bilety a pociąg odjeżdżał za pięć minut. Wsiedliśmy i zajęliśmy miejsce czekając na odjazd.
- Nawet nie wiemy jak wygląda ten kwiat – westchnęła Thalia gdy pociąg ruszał.
- Myślę, że gdy tylko go zobaczymy to go rozpoznamy – zamyśliłam się.
- Ciekawe jak go zdobędziemy.
- Ja się tym zajmę.
- Ale Chris... - zaczęłam.
- Spokojnie, kiedy przebywałem ostatnio tak dużo w kuźni zauważyłem że ogień nie robi mi żadnej krzywdy...
- Co takiego? - wykrzyknęła Thalia, a ja rozejrzałam się po reszcie pasażerów jednak nikt nie zwracał na nas uwagi.
- Jak to nie robi ci krzywdy? - zapytałam zdziwiona.
- Charles mówił mi że niektóre dzieci Hefajstosa są ognioodporne i czasami także potrafią kontrolować ogień.
- Czemu nie powiedziałeś mi o tym wcześniej?
- Umiesz kontrolować ogień? - Thalia zapytała w tym samym momencie co ja.
- Tak jakoś wyszło – odpowiedział mi drapiąc się po głowie z zakłopotania – nie, niestety nie potrafię – zasmucił się.
Dalsza droga minęła nam równie spokojnie co podróż do Yosemite. Kiedy dotarliśmy do Lassen Volcanic wysiedliśmy z pociągu, który po chwili ruszył w dalszą drogę.
- To gdzie teraz? - córka zeusa spojrzała w moją stronę, westchnęłam tylko i ruszyłam w kierunku zarysu gór na horyzoncie. Przyjaciele ruszyli za mną. Droga i późniejsza wspinaczka by dostać się do wulkanu zajęła nam około dwie godziny. Na szczycie wulkanu spojrzałam na zegarek, była szesnasta więc nie mieliśmy złego czasu. Podeszliśmy na sam skraj wulkanu skąd buchały gorące opary.
- Jesteś pewien? - zapytałam z niepokojem Chrisa.
- Tak nie martw się – uśmiechnął się próbując mnie uspokoić. Gdy ponownie odwracał się w stronę komina wulkanu przytuliłam się do jego pleców co go chyba zaskoczyło.
- Uważaj na siebie – wyszeptałam wtulając się w jego plecy.
- Będę – wypuściłam go z objęć. Chris podszedł najbliżej i zaczął schodzić do środka aktywnego wulkanu.
- Wróć żywy! - wykrzyknęła jeszcze do niego Thalia i pociągnęła mnie jak najdalej komina – Chodź bo tam się ugotujemy, zaczekamy trochę dalej.
- Ale..
- Nie martw się... Na pewno wróci – uśmiechnęła się ciepło.
Usiadłyśmy na skraju wulkanu z dala od buchającego ciepła z wnętrza Lassen Peak i cierpliwie czekałyśmy na powrót Chrisa.

2 komentarze:

  1. Hejo hej!:D dopiero co znalazłam ten blog i muszę powiedzieć ŻE jest cudowny!!! Najlepszy jaki znalazłm
    Stont moje pytanie:
    -kiedy next, bo chce wiedzieć co będzie dalej (głównie z Ori i Chrisem:D)

    OdpowiedzUsuń