- Myślisz, że nam to
wybaczą? - zagadnęła mnie Thalia kiedy dochodziłyśmy już do
stajni.
- Mam nadzieję, że tak –
uśmiechnęłam się wchodząc do środka. Od razu zauważyłam
Mrocznego.
- Hej, Mroczny.
Pegaz spojrzał na mnie i
wesoło podskoczył. Oriana, cześć co cię tutaj sprowadza?
- A tak przyszłam cię
odwiedzić dawno się nie widzieliśmy. I chciałam ci kogoś
przedstawić – wskazałam na dziewczynę obok mnie – to Thalia.
Oh ,kolejna dziewczyna, ale ona chyba mnie nie rozumie, to nie
twoja siostra?
- To córka Zeusa. Zeusa?
No ładnie, ładnie. O właśnie poznaj Lillith moją dziewczynę.
- Lillith, twoją
dziewczynę? - zapytałam zdezorientowana jednak po chwili ją
spostrzegłam, była tak samo czarna jak Mroczny. Tak, tak.
- Cóż miło mi poznać –
uśmiechnęłam się. Oh, mi również... Mroczny mi o tobie
opowiadał. Masz brata prawda?
- Tak, mam –
odpowiedziałam. Porozmawiałam z nimi jeszcze tłumacząc co chwilę
Thalii wszystko to co pegazy mówiły. Widać było, że je polubiła
i także włączyła się do rozmowy. Ze stajni wyszłyśmy dopiero
na obiad. Pożegnałyśmy się z pegazami i z duszą na ramieniu
skierowałyśmy się do pawilonu. Z daleka zauważyłyśmy, że
Annabeth i Percy siedzą przy swoich stołach.
- Powodzenia może nie
będzie tak źle – Thalia spojrzała na mnie.
- Może usiądę przy
twoim stole? Siedzisz sama...
- Przecież wiesz, że nie
wolno...
- Tak wiem... szkoda... no
nic co ma być to będzie – uśmiechnęłam się do niej i
podążyłam w stronę stołu Posejdona.
- Hej – powiedziałam
siadając obok Percy'ego.
- Cześć – spojrzał na
mnie – zaplanowałaś to?
- Zaplanowałam... co? -
zapytałam najbardziej niewinnym głosem na jaki było mnie stać.
- Oriana... - posłał mi
groźne spojrzenie.
- Dobra... - westchnęłam
– tak zaplanowałam to i się z tego cieszę.
- Ja też...
- Naprawdę? -
uśmiechnęłam się.
- Tak cóż... eee... no
dawno nie byłem nigdzie z Annabeth sam więc...
- Więc? - ponagliłam go.
- Dziękuję... ale skąd
wiedziałaś że ja i Annabeth...
- Każdy widzi, że coś
jest między wami – uśmiechnęłam się.
- Tak?
- Oczywiście.
- Jeszcze raz dzięki.
- Nie ma za co w końcu
jesteś moim bratem do moich obowiązków należy pomoc tobie –
Percy uśmiechnął się – jak było?
- Świetnie... Mamy zamiar
spotkać się jeszcze po obiedzie.
- To super – posłałam
mu ciepły uśmiech.
- A jak tam między tobą
a Chrisem? - zapytał pochłaniając kolejną porcję kurczaka.
- Ostatnio się mijamy...
- Mam z nim porozmawiać?
- Co? Niee.
- Na pewno? Wiesz jestem
twoim bratem moim obowiązkiem jest pomaganie mojej siostrze –
zaśmiałam się na to stwierdzenie.
- Tak, jest w porządku.
Rozumiem, że chce się wiele nauczyć o płatnerstwie.
- Skoro tak twierdzisz...
Ale jak coś to wiesz...
- Tak, wiem – przerwałam
mu i spojrzałam na mój pusty talerz. Wstałam od stołu – nie
jestem głodna, przepraszam – odeszłam w kierunku lasu.
- Oriana! – krzyknął
za mną Percy jednak nie zatrzymałam się. Wychodząc z pawilonu
czułam na sobie spojrzenia innych obozowiczów a w tym pewnie i
Chrisa... Zatrzymałam się dopiero na skraju lasu. Spojrzałam na
moją bransoletkę i uśmiechnęłam się wchodząc między drzewa.
Zawsze lepiej być uzbrojonym, kto wie co czyha w tym lesie. Krążyłam
między drzewami sama nawet nie wiem jak długo, aż dojrzałam pięść
Zeusa. Podeszłam do sterty kamieni i usiadłam. Czemu tak mnie boli,
że Chris nie spędza ze mną czasu? Już sama nie wiem co mam myśleć
na ten temat. Kiedy mieszkaliśmy w Atlanta City cały czas był ze
mną, a teraz? Rozumiem, że on oddaje się w stu procentach swojej
pasji sama chciałam by to robił, ale... Spędza dużo czasu ze
swoim rodzeństwem cóż ja z Percy'm także... Czy ja jestem
zazdrosna o to, że oni mają Chrisa na co dzień? Ale... czemu? Nie
wiem ile czasu siedziałam tak rozmyślając o Chrisie. Przecież
jest on moim... przyjacielem, a może kimś więcej? Nie jestem już
pewna czy uważam Chrisa jako mojego przyjaciela czy... Czy ja się w
nim zako....
- Oriana! - moje rozterki
przerwał nagły krzyk. Spojrzałam w kierunku z którego on
dochodził. W moją stronę galopował centaur.
- Chejron? - zapytałam
zdziwiona – Coś się stało?
- Pytasz czy coś się
stało? Nie zjawiłaś się na kolacji...
- Kolacji? - rozejrzałam
się, faktycznie mogło być już późno, w końcu sama nie wiem ile
tu siedziałam.
- Tak... Percy powiedział
mi, że nie widział cię od obiadu tak jak reszta obozowiczów.
Szukaliśmy cię.
- Ja... ja byłam tutaj
cały czas nie wiedziałam że minęło już aż tak dużo czasu...
przepraszam.
- Ehh co ja z wami mam –
westchnął centaur – chodź wracamy.
- Ymm pewnie, jeszcze raz
przepraszam – spuściłam oczy, poczucie winy mnie dopadło. Nie
pomyślałam o tym, że ktoś się może o mnie martwić. Ruszyłam z
Chejronem w drogę powrotną.
- Stało się coś? -
przyglądał mi się podejrzliwie.
- Co? - zaskoczyło mnie
to pytanie – nie, nie nic – odpowiedziałam prędko, nie chciałam
mówić mu o moich rozmyśleniach.
- Skoro tak twierdzisz –
ucieszyłam się że nie naciska na mnie w tej sprawie. Chejron
odprowadził mnie pod same drzwi mojego domku. Spojrzał na mnie i
odszedł zapewne do wielkiego domu. Wzięłam uspokajający oddech i
weszłam do środka. Przechodząc przez próg stanęłam jak wryta w
ziemie. W domku oprócz mojego brata była jeszcze Annabeth, Thalia
i... Chris.
- Oriana! Gdzieś ty była
– zawołał mój brat gdy tylko mnie spostrzegł.
- Gdzie... Krążyłam po
lesie...
- Po lesie? Po co? -
zapytała zaniepokojona Annabeth.
- Przecież wiesz, że nie
wiadomo co tam można spotkać – dodała Thalia wpatrując się we
mnie.
- Nie byłam bezbronna –
odparłam podnosząc rękę i wskazując na bransoletkę.
- Mogło ci się coś stać
– powiedział i podszedł do mnie Chris.
- Nic mi nie jest...
- Ale jakby ci się coś
stało to bym sobie tego nie wybaczył....
- Chris... przepraszam, że
was zmartwiłam.
- Nie rób tego więcej
dobrze? - odezwał się łagodnie mój brat.
- Obiecuję, że już nie
będę – uśmiechnęłam się. Zabrzmiał dźwięk konchy.
- Musimy już iść do
swoich domków – odezwała się córka Ateny.
- Tak – Thalia spojrzała
na mnie – do zobaczenia.
- Na razie – pożegnał
ich Percy i spojrzał na mnie – wiesz jak się o ciebie martwiłem?
- Domyślam się –
wbiłam wzrok w moje stopy – przepraszam.
Czarnowłosy westchnął,
podszedł i przytulił mnie. Wtuliłam się w niego. Chyba tego
właśnie mi brakowało...
- Powiesz mi co robiłaś
w lesie?
- Musiałam coś
przemyśleć.
- Rozumiem...
Oswobodziłam się z jego
objęć.
- Pozwolisz, że pójdę
już spać – uśmiechnęłam się do niego niepewnie.
- Pewnie, nie ma sprawy –
odwzajemnił uśmiech.
Przebrałam się i
położyłam. Gdy moja głowa dotknęła miękkiej poduszki od razu
zasnęłam.