Był piękny słoneczny sobotni
poranek. Jak co dzień w wakacyjne dni siedziałam nad brzegiem morza
słuchając szumu fal. Kocham morze, od dziecka uwielbiam przy nim
przesiadywać, właściwie spędzam tu każdą wolną chwilę.
Siedząc tak na piasku i rozmyślając zazwyczaj zawsze czekam na
Christophera tak jak i w tej chwili. Chris jest moim przyjacielem już
od kilku ładnych lat, często spędzamy ze sobą czas, właściwie
zawsze jesteśmy razem. Chodzimy do tej samej szkoły, mieszkamy obok
siebie, bawimy się razem, a także razem walczymy. Tak, walczymy.
Odkąd pamiętam wokół mnie działy się różne dziwne rzeczy, ale
to właśnie kiedy skończyłam dziesięć lat zrobiło się jeszcze
dziwniej. A mianowicie zaczęły mnie atakować dziwne stwory. Jak
się później okazało mojego przyjaciela też. Z Chrisem mamy pewne
podejrzenia co do tej dziwacznej sytuacji i są one chyba jak
najbardziej uzasadnione, ponieważ gdy zapytaliśmy o to Panią
Lynch, mamę Chrisa, która kiedyś widziała jak zaatakowało nas to
coś, zapytana o to czy wie o co w tym wszystkim chodzi zarumieniła
się, jąkała i próbowała zmienić temat. Z jej mamrotania
mogliśmy wychwycić tylko pojedyncze słówka takie jak bóg,
półbóg, heros. Niestety musieliśmy dać za wygraną, ponieważ
nic konkretnego z niej nie mogliśmy wyciągnąć, jednakże
widzieliśmy, że jest bardzo zmartwiona tą całą sytuacją. Od tej
rozmowy minęło już trochę czasu, nie wracaliśmy do niej,
stwierdziliśmy, że nie ma sensu. Ataki nie były częste, ale
dawałam sobie radę, razem z Chrisem. Wracając do Chrisa, jest on
dość wysokim jak na swój wiek dobrze zbudowanym chłopakiem o
ciemnobrązowych włosach i bursztynowych oczach. W tym roku
skończyliśmy siódmą klasę, a właściwie ledwo skończyliśmy
tak jak i poprzednie klasy, ponieważ nie dość, że oboje mamy ADHD
to jeszcze dysleksje. Chris jest naprawdę niesamowitym chłopakiem,
z niczego potrafi stworzyć coś naprawdę niesamowitego. Uwielbiam
spędzać z nim mój wolny czas, a w wakacje mam go bardzo dużo.
Zazwyczaj przesiadujemy na plaży lub chodzimy do parku, czasami
także biegamy wzdłuż morza. Znudzona rozmyślaniem i siedzeniem na
skale wstałam otrzepując moje krótkie spodenki z hawajskim motywem
i podeszłam nad sam brzeg morza. Kucając i burząc spokojną taflę
wody zaczęłam przyglądać się swojemu odbiciu. Czarne włosy
sięgające za łopatki swobodnie opadały mi na ramiona poruszane
lekkimi podmuchami ciepłego wiatru, grzywka, którą ścięłam na
początku wakacji sięgała mi oczu, które były w kolorze morskiej
zieleni okalane gęstą ciemną firanką długich rzęs. Byłam także
lekko opalona. Ale to nic dziwnego kiedy przesiaduje się całymi
dniami na słońcu. Zastanawiałam się także nad tym, że to
dziwne, iż moja mama, która wychowuje mnie sama, a właściwie
bardzo rzadko ją widuję bo dużo pracuję jest blondynką o
ciemnobrązowych oczach. Na początku myślałam, że może
odziedziczyłam geny po ojcu ale kiedy zapytałam o to matkę ta nie
odpowiedziała mi na moje pytania ignorując je. Kiedyś przyglądałam
się jej bardzo uważnie i stwierdziłam, że wyglądam zupełnie
inaczej niż ona, nie jestem do niej podobna nawet w najmniejszym
stopniu. Zastanawiałam się wtedy nawet czy nie jestem adoptowana,
ale bałam się o to zapytać. Westchnęłam ruszając palcem po
tafli wody kreśląc na niej jakieś zawiłe kształty. Z rozmyśleń
wyrwał mnie Chris, który skradając się za moimi plecami próbował
mnie wystraszyć i wepchnąć do wody. Oczywiście mu się to nie
udało, w ostatniej chwili gdy był już blisko dzięki mojemu
refleksowi zdążyłam uskoczyć w bok podstawiając mu haka, a Chris
potknął się i wpadł twarzą do wody. Śmiejąc się z niego i
obserwując jak próbuje się wygramolić z wody potknęłam się i
upadłam na piasek, gdy tylko Chris to zauważył zaczął się ze
mnie nabijać.
- Nie no Ori ty to potrafisz mnie
rozbawić swoją niezdarnością – powiedział próbując
powstrzymać śmiech.
- I kto to mówi spójrz na siebie
panie niezdarny – odgryzłam mu się z uśmiechem na twarzy.
- No już dobra, dobra. Na początku
przepraszam, że się spóźniłem miałem wiesz... no... eee... tego
– starał się wytłumaczyć – no musiałem coś zrobić to
znaczy rodzicom pomóc.
- Przyznaj się, że zaspałeś a nie
próbujesz szukać wymówek na szybko – odparłam wystawiając mu
język.
- No dobra masz mnie – także
wystawił mi język – to co dzisiaj robimy? - zapytał – to samo
co wczoraj czyli włóczymy się po parku i plaży przez cały dzień
czy masz jakieś inne plany?
- Sama nie wiem równie dobrze możemy
iść do mnie i pooglądać telewizje.
- Cóż telewizja brzmi dobrze –
oznajmił i pociągnął mnie w stronę mojego domu.
Mój dom wyglądał jak normalny dom
jednorodzinny, białe ściany, ciemnozielony dach i ogród. Wchodząc
do salonu i siadając na kanapie przed telewizorem od razu go
włączyłam.
- No to co oglądamy?
- Nie mam zielonego pojęcia –
powiedział wyciągając mi pilota z dłoni – zaraz coś poszukam.
- Dobra to ty szukaj, a ja przyniosę
coś do picia – oznajmiłam po czym skierowałam się w stronę
kuchni.
Wchodząc do niej od razu skierowałam
się do lodówki wyciągając z niej butelkę schłodzonej coli.
Kuchnia urządzona była w bardzo prosty sposób. Znajdowały się w
niej kremowe szafki ustawione wzdłuż jednej ze ścian, zlew zaraz
obok niego stała lodówka, kuchenka, zmywarka, mikrofalówka oraz na
środku pomieszczenia stół z czterema krzesłami. Wychodząc
zabrałam jeszcze dwie szklanki z szafki i wróciłam do Chrisa.
Salon tak samo jak kuchnia był bardzo prosto urządzony, ogólnie
cały domek taki był. Sofa, telewizor, dwa fotele, stół z
krzesłami i regały z książkami poustawiane pod ścianami.
Książki, obsesja mojej mamy, miała ich naprawdę bardzo dużo. Ja
upodobałam sobie mitologię grecką, nie wiem dlaczego bardzo mnie
do niej ciągnęło, ale nie tylko mnie Chrisa też. Pomimo dysleksji
udawało nam się je przeczytać bo były napisane po starogrecku nie
wiem skąd one się tu znalazły ale były bardzo ciekawe. Nie wiem
nawet jakim cudem potrafiliśmy zrozumieć starogrecki, ale to jest
na razie nie ważne. Czasami nawet z Chrisem przypuszczaliśmy, że
jesteśmy dziećmi greckich bogów to by wyjaśniało słowa
usłyszane z mamrotania Pani Lynch i te dziwne rzeczy, które dzieją
się wokół nas, ale porzuciliśmy w pewnym stopniu ten pomysł,
ponieważ nie mieliśmy stuprocentowego potwierdzenia tej tezy.
Rozmyślając usiadłam na sofie oraz rozlałam cole do szklanek.
- Patrz znalazłem ciekawy program o
mitologii greckiej – odezwał się wskazując na ekran telewizora –
mam nadzieję, że ci odpowiada – uśmiechnął się.
- Oczywiście, że mi odpowiada tak jak
i tobie.
- Jak ty mnie dobrze znasz – odparł
biorąc łyka coli – uuu zimna taka jaką lubię.
Siedząc tak na sofie i oglądając
telewizję nawet nie spostrzegliśmy się kiedy minęła godzina
siedemnasta. Pewnie dużo osób zastanawiałoby się jakim cudem
dwoje nastolatków z ADHD potrafi wysiedzieć pół dnia przed
telewizorem. Ja mogłabym nawet ich zapewnić, że się da.
Szczególnie podczas tak zwanych spokojnych dni.
Niesamowita historia, porywa jak nurt niespokojnej rzeki, bardzo przypadła mi do gustu Oriana, będę jej kibicować :)
OdpowiedzUsuń