Od razu usiadłam na łóżku
i wzięłam uspokajający oddech. To na szczęście był tylko sen.
Ale czy to faktycznie się stało? Cóż poprzedni miał miejsce wiec
czy ten też...? Spojrzałam na zegarek było kilka minut przed 8.
Wstałam, zabrałam ubrania na przebranie i udałam się pod
prysznic. Czysta i w o wiele lepszym humorze wróciłam do domku
gdzie zastałam rozbudzonego Percy'ego.
- O Dzień dobry –
uśmiechnęłam się do niego.
- Dobry dobry myślałem,
że znowu gdzieś zniknęłaś...
- No wiesz co – udałam,
że strzelam focha – nie mam zamiaru już nigdzie znikać.
- To dobrze – wstał z
łóżka – idę pod prysznic.
- Ok, ja tu trochę
ogarnę.
- Przecież wiesz, że nie
musisz...
- Tak, tak wiem.
Percy westchnął tylko i
wyszedł. Zabrałam się za lekkie porządki. Poukładałam
porozrzucane ubrania, wytarłam kurze, a także umyłam podłogę i
to wszystko podczas gdy Percy brał prysznic. Zaśmiałam się kiedy
wszedł do domku.
- Co jest? - zapytał
zdziwiony powodując że wybuchłam jeszcze większym śmiechem –
ej co się stało? - dopytywał.
- Myślałam... myślałam
żeś się utopił, tak długo cię nie było – starałam się
opanować.
- Co? Przecież wiesz, że
nie mogę się utopić... - starał mi się wytłumaczyć na co ja
wybuchnęłam jeszcze większym śmiechem – no ej!!!
- Dobra już, koniec –
złapałam się za brzuch – po prostu długo cię nie było...
- Ah spotkałem Annabeth –
zarumienił się.
- Poszliście pod
prysznic?
- Tak – powiedział
szybko ale po chwili gdy zobaczył moją minę dodał – ej no ale
nie razem.
- Yhym rozumiem –
powiedziałam najspokojniejszym głosem na jaki było mnie stać.
- Oriana!
- Dobrze już spokojnie
tylko się droczę – uśmiechnęłam się - zdążyłam już
ogarnąć więc możemy iść na śniadanie jak chcesz.
- Pewnie.
Wyszliśmy z domku
kierując się w stronę pawilonu. Usiedliśmy przy naszym stole.
Rozejrzałam się, była już chyba większość obozowiczów.
Spojrzałam na stół Aresa, przy którym odbywała się wrzawa
rozmowa. Nie dostrzegłam między nimi Victora czyli mój sen
najprawdopodobniej był prawdziwy. Zjadłam śniadanie i już miałam
wstawać kiedy do pawilonu wbiegł jeden z satyrów.
- Grupowi wszystkich
domków mają udać się do wielkiego domu – ogłosił.
- Idź – powiedziałam
do Percy'ego.
- Idziesz ze mną.
- Jak to? Przecież ty
jesteś grupowym...
- Jesteśmy bliźniakami a
to automatycznie również z ciebie robi grupową naszego domku –
posłał mi pogodny uśmiech – chodź. Skierowaliśmy się do
wielkiego domu. Zauważyłam, że doszli do nas już wszyscy grupowi.
Weszliśmy do salonu gdzie zastaliśmy Chejrona i drzemiącego w
fotelu Dionizosa.
- Usiądźcie – odezwał
się centaur. Rozsiedliśmy się na wszystkich możliwych miejscach i
wpatrywaliśmy w koordynatora zajęć – Słuchajcie jak zapewne
niektórzy z was już zauważyli brakuje jednego z obozowiczów –
gdy tylko to powiedział rozległy się szepty.
- Oh zamknijcie jadaczki,
dajcie spać – mruknął zaspany Dionizos. Wszyscy umilkli.
- Jak to? Chejronie –
odezwał się Charles.
- Ale kogo brakuje? -
zapytała Silena rozglądając się na boki.
- Kiedy ostatnim razem był
widziany? Może się zgubił? - dodała Annabeth.
- Ostatnim razem widziany
był w piątek na ognisku. Przeszukaliśmy cały obóz nigdzie go nie
ma.
- Kogo? - mój brat zabrał
głos. A ja wtedy zdałam sobie sprawę że doskonale wiem kogo.
- Victora Reya, syna Aresa
– odpowiedziałam mu na pytanie.
- Co takiego? -
wykrzyknęła Clarisse a wszystkie spojrzenia zostały skierowane na
mnie.
- Dokładnie tak brakuje
Victora – centaur spojrzał na mnie – ale skąd wiedziałaś?
Oriano? Przecież nikomu jeszcze nie mówiliśmy.
- Dzisiaj w nocy miałam
sen.
- Sen? - Percy popatrzył
na mnie.
- Może jest jednak
jeszcze w obozie? - odezwała się niepewnie Katie.
- Niee – pokręciłam
głową – wczoraj w nocy dołączył do Kronosa i wyrzekł się
bogów.
- Chyba żartujesz –
Clarisse wstała ze swojego miejsca.
- Mówię tylko to co
widziałam w tym śnie – ja również wstałam
- Uspokójcie się –
powiedział stanowczym głosem Chejron. Usiadłyśmy na swoich
miejscach – jeżeli Victor faktycznie wyrzekł się bogów to...
- Kronos rośnie w siłę
– dokończył za niego Lee.
- Tak, to prawda. Czy w
tym śnie było coś jeszcze co mogło by być dość istotnym
szczegółem?
- Victor opowiedział
jeszcze Luke'owi o tym co działo się do tej pory na obozie.
- Rozumiem. Myślę, że
na tym musimy zakończyć to spotkanie. Rozejść się.
Grupowi niechętnie
ruszyli do wyjścia, a następnie rozeszli się w różnych
kierunkach. Reszta dnia minęła bardzo spokojnie. Percy był z
Annabeth natomiast ja spędziłam ten dzień z Chrisem z czego bardzo
się cieszyłam. Chodziliśmy po plaży, śmialiśmy się,
wygłupialiśmy. Czułam się tak dobrze mając go przy sobie. Nie
żebym była samolubna tylko, że przy nim czułam się bezpiecznie.
Udało mi się nawet z niego wyciągnąć dlaczego przesiaduje tak
dużo w kuźni. No może nie całą prawdę na ten temat ale część.
Zdołałam dowiedzieć się, że to niespodzianka dla mnie. Gdy to
usłyszałam ciepło zrobiło mi się w okolicach serca. Może ja
faktycznie uważam go już za kogoś więcej niż tylko mojego
przyjaciela? Z uśmiechem na ustach kładłam się do łóżka i
zasnęłam spokojnym snem.
świetny rozdział jak wszystkie inne ! ;D czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńKiedy będzie nowy rozdział ??? Czekam ;-)
OdpowiedzUsuńCUDO
OdpowiedzUsuń