Bądź niczym bijące źródło,
nie zaś jak staw,
w którym zawsze stoi
ta sama woda. - Paulo Coelho

poniedziałek, 27 czerwca 2016

36. Agapo.

Thalia ruszyła na poszukiwanie liści, a ja skierowałam się pod jedno z drzew ciągnąc za sobą Chrisa by tam usiąść i cierpliwie czekać na jej powrót.
- Mam nadzieję, że dzisiaj nic nas nie zaatakuje tak jak was wczoraj – zagadnął chłopak siadając na ziemi.
- Też mam taką nadzieję – zamyśliłam się i usiadłam – wczoraj gdyby nie ty, nie wiem co by się stało...
- Na szczęście nic ci się nie stało – przysunął się bliżej mnie.
- Tak... - mruknęłam – ale skąd te ptaki tam się wzięły?
- Nie mam zielonego pojęcia... Możliwe, że były tam przypadkowo...
- Albo i nie.
- Albo i nie – powtórzył po mnie – nie ma się co teraz tym zamartwiać – uśmiechnął się do mnie.
- Ciekawe jak tam idzie Thalii.
- Da sobie radę.
- Tak wiem, chociaż zauważyłam, że ma jeszcze problemy z odnalezieniem się wśród... żywych.
- Tak zapewne ciężko jest jej się przyzwyczaić do tego, że już nie jest drzewem.
- Nie mogę sobie nawet wyobrazić jak to jest być sosną – spojrzałam na błękitne niebo.
- Mam nadzieję, że nigdy nie zamienisz się w drzewo – zaśmiał się nerwowo spoglądając na mnie.
- Też mam taką nadzieję – między nami zapadła cisza. Przymknęłam na chwilę oczy i wzięłam głęboki oddech – Więc poznałeś swojego tatę... - Chris spojrzał na mnie.
- Tak, jest cóż... bogiem – zaśmiał się – mimo tego, że spotkałem go po raz pierwszy mogę stwierdzić że jest całkiem fajny...
- Całkiem fajny? - spojrzałam w kierunku doliny ciągnącej się przed nami.
- Yhym, powiedział, że mnie obserwował jednak nie mógł podejść z powodu zakazu Zeusa.
- Zakazu Zeusa? - zdziwiłam się.
- Tak ponoć bogowie nie mogą spotykać się ze swoimi dziećmi spłodzonymi ze śmiertelnikami, dziwne nie?
- Okropne, ale czekaj twój ojciec spotkał się z tobą...
- Złamał zakaz – uśmiechnął się pod nosem – cieszę się, że mogłem go poznać... Ty swojego ojca też spotkałaś.
- Skąd wiesz? - zaskoczył mnie.
- Cóż – podrapał się po głowie – widzieliśmy was wtedy na plaży.
- Rozumiem – zaśmiałam się zerkając na jego minę zbitego psiaka – też się cieszę że mogłam poznać mojego ojca... Chociaż przez chwile...
- Wiesz cieszę się, że na swoją pierwszą misję mogłem iść z tobą – Chris zręcznie zmienił temat.
- Hmm... - spojrzałam na niego – ja się ciesze że mogłam iść z tobą – uśmiechnęłam się promiennie.
- Jak ja lubię ten twój uśmiech – mruknął pod nosem.
- Mówiłeś coś? - zapytałam go.
- Co? A...dobrze, że nie pada – skłamał jej.
- Ah tak... Jutro kolejny dar coś czuje, że dzisiaj już nie zdążymy – spojrzałam na zegarek.
- Też tak myślę – zamyślił się – algi koralowe tak?
- Tak, czyli jutro jest mój dzień – zaśmiałam się.
- Ale gdzie ich trzeba szukać?
- Hmm... sprawdźmy – wyciągnęłam zwój z plecaka i rozwinęłam go – koralowe algi – powiedziałam by po chwili pokazała mi się podpowiedź – To czego pragniesz w największym, najgłębszym i najstarszym oceanie znajdziesz...
- Mówiłem już, że nie lubię tych podpowiedzi? - zaśmiałam się na to pytanie.
- Chodzi o Ocean Spokojny – oświeciłam go – czyli daleko nie mamy.
- Mówiłem już, że bardzo się cieszę, że tak bardzo uwielbiałaś geografię? - ponownie się zaśmiałam.
- Mówiłeś... - zwinęłam zwój i schowałam go do torby.
- Ale ocean jest wielki a ty jedna...
- Będę musiała najprawdopodobniej znaleźć koralowce, gdzieś niedaleko nich powinny być też koralowe algi.
- Tak myślisz? - zamyślił się patrząc na szeleszczące liście drzew.
- Tak – przytaknęłam kiwając głową.
- Wiesz... - Chris wyglądał jakby podjął jakąś trudną decyzję.
- Hmm? - spojrzałam na niego.
- Pamiętasz jak dałem ci zawieszkę? - zapytał lekko speszony.
- Taaak – wiedziałam, że chce mi coś ważnego powiedzieć. Tylko co?
- Nie podałem ci wtedy nazwy...
- Jeżeli nie chcesz nie musisz mi jej na razie podawać – nie chciałam go do niczego zmuszać.
- Nie... ja postanowiłem że w końcu ci ją powiem – nieśmiało na mnie spojrzał.
- Więc... jak się nazywa? - zerknęłam na zawieszkę.
- Agapo – wyszeptał lekko się rumieniąc.
- Agapo – powtórzyłam po chwili przypominając sobie co to słowo znaczy – Miłość – wyszeptałam spoglądając w niebo.
- Ja... tego, no...
- Dziękuję, że mi powiedziałeś – przytuliłam się do niego.
- Nie ma za co... nie jesteś zła?
- Oczywiście, że nie głuptasie – wtuliłam się w niego mocniej i spojrzałam w jego piękne bursztynowe oczy.
- Oriana... - nie dokończył swojej wypowiedzi ponieważ go pocałowałam. Pierwszy raz pocałowałam Chrisa w usta i nie był to zwykły przyjacielski buziak tylko prawdziwy pocałunek. Chris objął mnie przyciągając bliżej do siebie. Całowaliśmy się zapominając o całym świecie. W jego ramionach było mi tak dobrze, ciepło i bezpiecznie. Po chwili odsunęliśmy się od siebie jednak nadal trzymaliśmy się w objęciach.
- Jeszcze raz ci dziękuję.
- Naprawdę, nie masz za co – uśmiechnął się do mnie pogodnie. Już był co raz bardziej pewniejszy, a rumieniec zawstydzenia schodził z jego policzków – przywołaj go – wypuścił mnie ze swych objęć. Poprawiłam się na trawie i spojrzałam na bransoletkę, gdzie doczepiony był charms od Chrisa.
- Agapo – powiedziałam wyciągając rękę, w której po chwili pojawił się piękny sztylet. Miał około 30 może 40 centymetrów włącznie z rękojeścią, wykonany był z dokładnie wypolerowanego i naostrzonego niebiańskiego spiżu. Rękojeść sztyletu miała piękny bursztynowy wpadający w bordowy kolor, natomiast gdy dokładniej przyjrzałam się ostrzu zauważyłam, że coś na nim jest wyżłobione. Podniosłam sztylet wyżej tak by znajdował się dokładnie przed moimi oczami i wtedy dojrzałam co tam jest. Na ostrzu zaraz przy rękojeści wygrawerowane były dwie literki, duże „O” oraz duże „C”, które nachodziły na siebie tworząc jedną spójną całość. Poczułam jak Chris spina się obok mnie gdy przyglądałam się sztyletowi.
- Jest śliczny – spojrzałam na niego – dziękuje ci jeszcze raz, widzę, że długo przy nim siedziałeś.
- Teraz możesz już go do woli używać – uśmiechnął się do mnie, a ja schowałam sztylet – Oriana...
- Patrz idzie Thalia – przerwałam mu wstając gdy tylko zauważyłam córkę Zeusa wyłaniającą się zza drzew. Chris zrobił to samo, podeszliśmy na skraj doliny czekając aż Thalia do nas dojdzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz