Bądź niczym bijące źródło,
nie zaś jak staw,
w którym zawsze stoi
ta sama woda. - Paulo Coelho

wtorek, 9 grudnia 2014

23. Sen o zdradzie.

Stałam na pokładzie jakiegoś statku. Statku? Rozejrzałam się... To jest ten sam statek co wtedy. Ale co ja tutaj znowu robię? Rozejrzałam się jeszcze raz i dostrzegłam wysokiego dobrze zbudowanego chłopaka. Zaraz om mi kogoś przypomina... Postanowiłam za nim pójść. Mijałam różne drzwi zapewne prowadzące do kajut. Statek wydawał się opuszczony. Przez całą drogę nikogo innego nie widziałam. Podążałam za czarnowłosym, aż do wielkich drzwi do których zaraz zapukał.
- Wejść – rozległ się głos. Głos, który tak dobrze znałam i wszędzie bym go rozpoznała. Wślizgnęłam się do środka zanim drzwi zostały zamknięte i stanęłam jak wryta. W pomieszczeniu oparty o biurko stał Luke, a pod ścianą jakiś sarkofag ze złotymi zdobieniami.
- A więc się zdecydowałeś – zaczął blondyn.
- Tak...– odezwał się ciemnowłosy. Podeszłam bliżej i przyjrzałam mu się. Widziałam go na obozie... Był w domku... Którym on był domku? Ah tak domek Aresa! Ale na co on się zdecydował i co on tu robi?
- Masz jakieś nowe informacje z obozu? - zapytał Luke sprawiając wrażenie znudzonego.
- Tak... Jakiś czas temu do obozu dołączyły dwie, a właściwie trzy nowe osoby...
- A co mnie obchodzą nowi obozowicze?
- To może cię zainteresować. Okazało się, że jedna z nich to siostra Jacksona, a...
- Siostra Jacksona? - wykrzyknął ze zdziwieniem.
- Tak, a dodatkowo runo zadziałało, aż za dobrze...
- Co to znaczy?
- Thalia Grace nie jest już sosną. Natomiast kolejnym obozowiczem jest syn Hefajstosa. Jednak najciekawsze jest to, że cała trójka została uznana chwile po dołączeniu.
- Ciekawe, jak się nazywają?
- Oriana Jackson i Christopher Lynch.
- Coraz więcej osób pasujących do przepowiedni... – mruknął sam do siebie jasnowłosy.
- Na ostatniej bitwie o sztandar – ciągnął dalej muskularny chłopak – Oriana pokonała Clarisse i Annabeth, które zaatakowały ją wspólnie.
- Ah tak? - Luke starał się sprawiać wrażenie mało zainteresowanego.
- Szczerze przyznam, że jest o wiele lepsza od swojego brata – mruknął czarnowłosy z lekkim podziwem.
- Jest od niego młodsza?
- Są w tym samym wieku, to jego siostra bliźniaczka.
- Co takiego? To niemożliwe przecież Jackson... Jakim cudem?
- Nie wiem za dużo w tej sprawie. Jednak jedyne co udało mi się dowiedzieć to to, że zaraz po urodzeniu zaginęła, a odnalazła się dopiero kilka tygodni temu.
- Hmm – blondyn zamyślił się – coś jeszcze?
- Nie to wszystko. Nic innego na obozie nie miało miejsca...
- Rozumiem.
Cały czas przyglądałam się chłopakowi który rozmawiał z Luke'm starając się przypomnieć sobie jego imię jednak marnie mi to wychodziło. Jak on się nazywa... Vincenty? Niee, chyba jakoś inaczej ale podobnie... Coś na V...
- Victorze więc jesteś zdecydowany przystąpić do armii Kronosa? - zapytał oficjalnym tonem Luke podchodząc do sarkofagu. Victor! Wiedziałam, że coś na V... Zaraz co on powiedział??
- Tak jestem gotowy – odezwał się Vic i podszedł do Luke. Spojrzał na niego i przybliżył się do sarkofagu. Co on robi? On chyba nie chce...
- Ja Victor Rey, syn Aresa boga wojny wyrzekam się mego ojca oraz innych bogów olimpijskich. Od teraz będę służył tylko Kronosowi.
Po wypowiedzeniu tych słów sarkofag rozbłysnął na kilka sekund złotym światłem. Światło było tak jaskrawe, że na moment musiałam odwrócić wzrok. Victor Rey teraz pamiętam, widziałam go kilka razy przy stole Aresa. Ale dlaczego on przyłączył się do Kronosa? Dlaczego wyrzekł się ojca, bogów... Już niedługo ty także to zrobisz. Rozległ się mroczny głos.
- Kronos – wiedziałam, że to on. Usłyszałam jego śmiech. Zapamiętałaś, bardzo dobrze. Odezwał się tym swoim głębokim, przerażającym głosem. Rozejrzałam się, miałam wrażenie, że stoi tuż za mną. Jednak nikogo nie zauważyłam. Już niedługo do mnie dołączysz...
- Nigdy! - wykrzyknęłam – Słyszysz? Nigdy się do ciebie nie przyłączę...
Usłyszałam jeszcze jak Kronos wybucha opętańczym śmiechem i obudziłam się.